Pogrzeb w Połczynie Zdroju nas wzruszył. Oprócz tego, że przybyli Kuzynostwo z Bydgoszczy, Agata z Pawłem, zjawiło się bardzo wielu przyjaciół, współpracowników Taty z Jego Liceum, sąsiadów. Także moi koledzy i koleżanki, których uczył. W sumie około 40 osób. A pogoda była słoneczna acz bardzo wietrzna i mroźna.
Pragnę powtórzyć słowa wdzięczności dla wszystkich tych P.T. znajomych i przyjaciół którzy nie mogąc brać udziału w uroczystości, dawali w mediach społecznościowych wyraz współczucia wsparcia. Radzili jak i co robić w trudnych dniach "PO". Wymarzliśmy nad mogiłą gdy kapłan finalizował ceremonię. Stryjek, który nie miał jak dojechać z królewskiego grodu Kraka, mile nas zaskoczył kupnem pięknego, okazałego wieńca (ten u dołu poniższego zdjęcia po prawej). Sam dosłownie parę dni wcześniej odczuł wielką stratę. Zmarła Jego żona, ciocia Ada. Po długiej uciążliwej chorobie. Bardzo nas to w owych dniach wszystkich dotknęło.
Gosię szczególnie wzruszył fakt, że na ceremonii pogrzebowej pojawił się poczet sztandarowy Zespołu Szkół, gdzie Tato uczył i dyrektorował w latach 70., 80. i częściowo dziewięćdziesiątych. Poczuła dobitniej, że Tato był dla społeczności nauczycielskiej tego niewielkiego miasteczka ważny. Choć usunął się na bok dekady temu. Bogusławie (dyrektor Zespołu Szkół), bardzo Ci dziękuję za ten gest. Naprawdę doceniam...
Zapraszam do niezbyt chronologicznej podróży po wspomnieniach o moim Tacie. Mam nadzieję, że niektóre z opowiedzianych historyjek i anegdot spodobają się Wam, albo przydadzą w przyszłym życiu Waszym dzieciom. Szczególnie dobra i sprawdzona na setkach osób okazała się opracowana i wdrażane w trakcie pracy Taty- nauczyciela mnemotechniczna metoda zapamiętywania znaczenia liter używanych w cyfrach rzymskich.
Tuż przed ceremonią podeszła do mnie ze łzami w oczach moja wychowawczyni. Pani profesor Chojnowska, polonistka. Zwierzyła mi się z pewnego wspomnienia. Rozmawiała kiedyś z dawnymi uczniami liceum i któryś z nich powiedział jej mniej więcej co następuje:-Gdy byliśmy na pani lekcjach, to gdy obcowaliśmy na polskim z poezją, to się przenosiliśmy w inny świat... A kiedy szliśmy do pracowni na górze i profesor Piskorz opowiadał o chemii, to dało się wyczuć, że to była Jego Poezja...
Nie ukrywam, poruszyło mnie to. Chwyciło za serce.
No comments:
Post a Comment