( ! ) dupa zwykła
( ! )
gruba dupa
(!) chuda dupa
( . ) płaska dupa
( o )
dupa z dużym przebiegiem
( O ) dupa z jeszcze większym przebiegiem
( X ) dupa
ocenzurowana
( $ ) ta dupa kosztuje!
[ T ] dupa kwadratowa
( : ) dupa dziwna
( ! )dupa asymetryczna
( / ) dupa azjatycka
( ~ ) dupa latynoska
( 13 ) dupa pechowa
( @ )
cyberdupa
( ? )
dupa tajemnicza
( # ) dupa skaleczona
( ) dupa
zamknięta
( % )
dupa z hemoroidami
( E=mc2 ) dupa
wykształcona („bystra dupa”)
( * ) a pocałujcie mnie w dupę!
(Smileys - ang. wyrażenie określające zestawienie znaków dostępnych z klawiatury komputera, które poprzez swoje podobieństwo do pewnych obiektów niosą ze sobą zabawne znaczenie, Czasem, zamiast smileys używane jest szersze pojęcie emoticons, czyli „ikonki” emocjonalne.)
biusty w
formie smileys
(o)(o)
biust doskonały
( + )( + ) piersi na silikonie
(*)(*) piersi ze stwardniałymi sutkami
(@)(@) piersi z
wielkimi sutkami
oo miseczki
rozmiar „a”
{ O }{ O } miseczki rozmiar „D”
(^)(^) piersi zmarznięte
(o)(O) piersi niesymetryczne
(Q)(O) piersi z kolczykiem
(:o)(o) piersi
pogryzione przez wampira
(p)(p) piersi z wiszącymi frędzelkami
\o/\o/ piersi babci
(- )(- ) piersi rozgniecione na drzwiach od prysznica
|o||o| piersi androidki
< o< o piersi poddane elektrowstrząsom
()() piersi Kate Moss
( / )(o) piersi podrapane (auć!)
( o Y o ) piersi do ‘Playboya’
(%)(o) piersi z dodatkowym sutkiem
($)($) piersi Pameli Anderson
Był
raz sobie ginekolog...
Był raz sobie ginekolog w
średnim wieku, który był znakomitym fachowcem, ale było jedno „ale”.
Nienawidził swojej pracy. Miał już dobrze po czterdziestce kiedy zdecydował się
na radykalne rozwiązanie. Pomimo, że i jego ojciec, i ojciec jego ojca byli
ginekologami i spoczywał na nim obowiązek podtrzymania spuścizny pokoleń, uznał
że życie jest stanowczo za krótkie aby je marnotrawić na pracy, której się
nienawidzi i że odtąd oddawał się będzie swemu najskrytszemu marzeniu: zostanie
mechanikiem samochodowym. Od dziecka uwielbiał smary, olej i śrubki. Po nocach
marzył, aby móc rozkładać samochody na części pierwsze, naprawiać je i składać
je z powrotem. Najpierw zapisał się do najbardziej poważanej w okolicy szkoły
dla mechaników samochodowych i dotrwał do dnia egzaminów końcowych.
Zadanie polegało na tym, żeby
samochód-eksponat rozebrać na części a potem go złożyć. Gdy się z tym uporał,
samochód wyglądał dużo lepiej niż gdy się do niego zabierał. Poszedł odebrać
świadectwo, na którym w polu na ocenę za egzamin końcowy widniała dziwna nota:
„200%”. Zaniepokojony poszedł do dyrektora szkoły z prośbą o wyjaśnienie.
- Nie proszę pana. To nie jest
200 na skali od jednego do pięciu. Czy na skali od jednego do dwustu. U nas
jest taka zasada, że jak się komuś uda rozłożyć samochód, to automatycznie
dostaje 50. A jeśli mu się potem to uda złożyć do kupy, to dostaje drugie 50. I
jak widać, z obydwoma tymi elementami uporał się pan znakomicie...
- No to niech mi pan powie, za
co dostałem dodatkowe 100 punktów?!?
- Panie, jak myśmy widzieli, że
pan to wszystko robił przez rurę wydechową, to czy to nie było
warte conajmniej 100 punktów?!?
Tatusiu! A co to jest rynek papierów
wartościowych? – pyta synek.
-Och mały, jesteś za malutki, żeby to zrozumieć.
To za trudne. –mówi tato.
-Nie jestem za mały! –protestuje Józio.
Oj, poczekaj kilka lat, to na pewno zrozumiesz...-
próbuje odwlec kwestię ojciec.
-Ale ja nie chcę za parę lat. Ja chcę teraz
wiedzieć. Bo ja nie chcę tak jak ty rozpocząć życie biedaka, sprzedając łatane
ciuchy na bazarze...
-No dobrze- mówi zrezygnowany ojciec – Słuchaj.
To jest tak:
Kupujesz sobie dwa kurczaczki. I one potem zniosą jajka. Potem z jajek
robią się kury i te następne kury też znoszą jajka. A potem masz setki, jak nie
tysiące kur. To jest właśnie rynek papierów wartościowych. Rozumiesz synku?
-Aha... – Józio kiwa głową, że rozumie.
-... ale pewnego dnia zaczyna padać deszcz...
Leje i leje, tak naprawdę leje. Jak w Biblii. Jak potop. Przychodzi powódź i
zabiera ze sobą twoje kury. I na końcu zostajesz z dwoma czy trzema kurczakami.
Rozumiesz?
-Oj tak, tatusiu!
-No to to właśnie jest rynek papierów. Bo
powinieneś był kupić KACZKI!
Klient odwiedza
fabrykę wyrobów gumowych. Jest oprowadzany przez Menedżera do spraw
Marketingowych. Stoją przy maszynie produkującej smoczki do butelek dla dzieci.
Maszyna wydaje różne sycząco-stukoczące dźwięki.
- Kiedy słychać psssyt, to roztopiony latex jest wstrzykiwany do formy -
tłumaczy sprzedawca. Stuknięcie to igła robiąca dziurkę na końcu smoczka.
Dalej przeszli do części fabryki gdzie produkowane są prezerwatywy. I ponownie
przystanęli przy maszynie, która wydawała dźwięki: 'pssyt, pssyt, pssyt, pssyt
-puk! pssyt, pssyt, pssyt, pssyt -puk' - zwróciło to uwagę gościa.
- Zaraz, chwileczkę - mówi klient - ja rozumiem czym jest ten 'pssyt', ale co
to za stukot, który pojawia się tak często?
- Aaaa... to tak samo jak w maszynie smoczków - odpowiada przewodnik - Ta
maszyna robi dziurki w co czwartej prezerwatywie.
- Hmm.... to chyba nie służy prezerwatywom?
- Tak, ale bardzo służy interesowi ze smoczkami…
Rozmowa telefoniczna:
- Sklep obuwniczy, slucham ?
- Przepraszam, pomyliłem numer.
- Proszę przynieść, wymienimy...
Facet wchodzi do urzędu i pyta się sekretarki:
- Naczelnik przyjmuje?
- Nie odmawia...
Do rybnego wchodzi klient i pyta:
-Czy są turboty w zalewie estragonowej?
-Nie. Są U-Boot-y w Zalewie Szczecińskim…
Pewien młody student miał egzamin pisemny.
Siedział sobie w ostatnim rzędzie, więc mógł spokojnie pisać.
- Pss...! Masz pierwsze?- usłyszał w
pewnej chwili za plecami.
- Mam.
- To daj...- student przepisał zadanie i
podał do tyłu po kilku minutach.
- Pss...! Masz drugie?
- Mam.
- To daj.- student przepisał i podał po
kolejnych kilku minutach.
- Pss...! Masz trzecie?
- Mam...
- To daj...
Po chwili, student słyszy zza pleców
cichy, stłumiony glos:
- Pss...! Zdał pan, proszę indeks...
Kolekcjoner
sztuki
Pewien kolekcjoner spacerował sobie przez
miasto. Nagle, na progu sklepu zauważył kotka łapczywie chłepczącego mleko z
miseczki. Podszedł bliżej, aby się jej przyjrzeć i zdumiony stwierdził, że nie
jest to jakaś tak sobie byle miseczka, lecz wybitne dzieło sztuki o
niespotykanej wartości. Wszedł więc do sklepu i mówi:
-Proszę pana! niech mi pan sprzeda tego kota!
Dam panu za niego dwa dolary!
Sklepikarz na to kręcąc głową:
-Nie, nie... Ten kot nie jest na sprzedaż...
-Ale proszę pana, niechże mnie pan zrozumie!
Jestem w podbramkowej sytuacji. Potrzebuję pilnie łownego kota. Mam straszne
kłopoty z myszami. Zresztą, co tu dużo gadać... Dam panu za niego dwadzieścia
dolarów!
-W porządku. Jest pański – mówi sprzedawca i
wręcza kolekcjonerowi kotka.
-Kolekcjoner kontynuuje jednak:
-Tylko... no wie pan. Tak sobie myślę. Pewnie
się zwierzak już przyzwyczaił, a i ja bym zaoszczędził na kupnie talerza. Może
by pan tak jeszcze dorzucił tę miseczkę?
- O nie! Proszę pana, to jest moja „miseczka
szczęścia”. Dzięki niej sprzedałem już sześćdziesiąt osiem kotów!
Wysiada z pociągu w nieznanym sobie mieście
muzyk z kontrabasem. Dłuższąchwilę stara się zorientować, w którą ma iść
stronę. W końcu pyta, podpierającego ścianę dworca kolejowego, pijaczka:
- Panie, jak się dostaćdo filharmonii?
- Ćwiczyć, panie, ćwiczyć!...
Idzie płetwonurek przez Saharę w pełnym
akwalungu, spotyka jadącego na wielbłądzie Araba.
- Hej, Arab, ile jeszcze do tego morza?
- No, jakieś 500-600 kilometrów.
- O w mordę, aleście se plażę odpierdzielili!
Na pocztę przychodzi jakiś pan i chce nadać
paczkę do żony. Pani w okienku patrzy na przyklejony znaczek, bierze paczkę na
wagę i stwierdza:
Ta paczka jest za ciężka. Trzeba jeszcze
przykleić znaczek za 4 złote!
-I co, od tego może się zrobi lżejsza?!?
Co powiedział huragan do palmy kokosowej?
- To nie będzie zwyczajne dmuchanie...
Na egzaminie. Po kilku zadanych pytaniach
profesor mówi do studenta:
- Leje pan wodę.
- Panie profesorze, cóż zrobić skoro temat jak rzeka...
Autostopowicz zatrzymuje TIR-a. Wsiada. Po
jakimś czasie ciężarówka zaczyna rzęzić i zwalnia. Wściekły kierowca zatrzymuje
wóz na poboczu. Bierze spod siedzenia kij do baseballa, wychodzi i z całej siły
zaczyna napieprzać plandekę ze wszystkich stron. Zmieszany i przestraszony
autostopowicz udaje, że zajścia nie widział. TIR rusza, ale po jakimś czasie
sytuacja się powtarza. I tak za czwartym razem turysta nieśmiało (żeby kierowcy
nie wkurzyć i samemu nie oberwać) pyta:
-Proszę pana, dlaczego pan wali tym kijem? Nie
rozumiem co jest grane!
-Widzi pan. Ja tu wieze 30 ton kanarków. A ta
ciężarówa ma ładowność 15 ton. No to nie ma ch*ja, połowa musi fruwać!!!
Święty Mikołaj jest podenerwowany. Nic nie idzie
tak jak powinno. Pani Mikołajowa przypaliła ciasteczka, elfy w fabryce
prezentów skarżą się na warunki pracy, że nadgodzin nie ma. Renifery się popiły
poprzedniego wieczora i do tej pory leżą nawalone jak Pershingi. Co gorsza
pojechały sobie w miasto sankami i rozwaliły je wpadając na drzewo. Czcigodny
roznosiciel prezentów się wściekł.
-Nie do wiary! Mam do rozprowadzenia po całym
świecie miliony prezentów i na to tylko kilka godzin a tu wszystko nawala:
renifery się pochlały, elfy strajkują, zamiast ciasteczek mam węgielki i
jeszcze ten aniołek. Niech go... Posłałem go parę godzin temu żeby znalazł
choinkę a ten lebiega jeszcze nie wrócił! Co ja teraz zrobię?
I w tym momencie do chatki świętego Mikołaja
wchodzi malutki aniołeczek targając świąteczne drzewko. Rozgląda się po chacie
i odzywa się w te słowa:
-I co grubasku? Gdzie mam wsadzić choinkę w tym
roku?
I stąd się wzięła tradycja, że na szczycie
choinki umieszczamy aniołka...
Spokojne
sumienie
Był sobie jeden student. Sesję miał za parę
tygodni, ale postanowił się do niej solidnie zawczasu przygotować. Sięga więc
po książkę, a tu ni stąd ni zowąd słyszy głosik:
-Zostaw to! Masz jeszcze dużo czasu!
-Kto to? Kto to powiedział -wykrzykuje
przestraszony student.
-To ja! Twoje sumienie... Naprawdę, możesz to
odłożyć. Jest jeszcze czas.
Student posłusznie odłożył książki i postanowił,
że zacznie się uczyć w przeddzień sesji.
Ale i owego dnia odezwało się sumienie:
-Hej to ja, twoje sumienie! Możesz to sobie
darować. Idź z marszu, tak jest najlepiej. Zdasz „z palcem”!.
Trochę zdziwiony ale i uradowany student odkłada
książki i idzie spać. Nazajutrz Siedzi wraz z innymi przed salą egzaminacyjną,
do której pojedynczo wchodzą po kolei studenci. Nasz student wstaje, bo już
jego kolej.
Nagle odzywa się sumienie:
-Nie wchodź teraz! Poczekaj aż wyjdzie Stefan.
Potem przepuść jeszcze Staszka i Mariolkę...
Student uczynił, co mu doradziło sumienie i
wszedł wreszcie do sali. Podchodzi do stołu, na którym leżą koperty z zestawami
pytań. Sięga po środkową. A tu sumienie:
NIEEEE! Tylko nie tę! weź tamtą. Nie, nie tą!
Tamtą po lewej, w drugim rzędzie od profesora! No...
Student wybiera wskazaną kopertę. Siada przy
stole, rozrywa ją i zaczyna czytać zestaw pytań. Czyta kartkę z
niedowierzaniem, kilka razy. Odwraca nawet na drugą stronę. Zrozpaczony czując,
co za chwilę będzie, mruczy do siebie pod nosem:
-O KURWA!
A sumienie (z
przerażeniem i rezygnacją):
-Ja pierdolę!...
Przychodzi facet do baru i siada na stołku.
Podchodzi do niego barman i pyta:
-Co szanowny pan pije?
Facet się zastanawia i mówi:
-Rano szklankę soku porzeczkowego albo zimne
mleko. A potem zwykle wodę niegazowaną do obiadu. Na kolację zwykle herbata
ziołowa...
-Pan mnie źle zrozumiał, ja się pytam, czego by
pan chciał?
-Wiele podróżować, mieć ciekawszą pracę, mieć
dużo wolnego czasu dobry samochód.
Kelner poruszony kręci z dezaprobatą głową:
-Proszę pana, chodzi mi o to, czego by pan
chciał się pan tutaj i teraz napić!?!
-A co pan ma? – pyta zaciekawiony klient
-Same kłopoty. Legia spadła do drugiej ligi,
żona mnie zdradza, kiepsko mi płacą...
W kinie trwa seans filmowy. Ciemno...
Nagle rozlega się oburzony męski głos:
- Panie, weź pan stąd tą rękę! To nie spódnica
tylko sutanna!!!
Poszli studenci na egzamin. Profesor:
- Mam dwa pytania: Jak ja się nazywam i z czego jest ten egzamin?
A studenci spojrzeli po sobie:
- Jejku! A mówili że z niego jest taki luzak!!!
Urządzono onegdaj mistrzostwa świata w
wyciskaniu cytryny. Polegały one na tym, że regulaminową, stugramową cytrynę
należało gołą ręką wycisnąć nad tacką, na którą skapywał sok. Sok ten ważono i
zwycięzca zostać miał ten, kto wycisnął najwięcej soku. Pierwszy stanął
muskularny facet, który się przedstawił jako drwal z Kanady. Ścisnął owoc z
całych sił, poczerwieniał. I wycisnął 60 gramów.
Do sędziów podszedł drugi jegomość, jeszcze
bardziej umięśniony.
- Gdzie pan pracuje?
- Jestem poganiaczem niedźwiedzi na Syberii.
Wziął cytrynę, ścisnął, oczy nabiegły mu krwią,
po chwili mocowania się z cytrusem puścił go i spojrzał na wagę: Zwycięstwo.
Wycisnął 92,7g soku! Pewien swej niezagrożonej pozycji już myślał o czekających
go na Syberii zaszczytach. Wtem do komisji podchodzi nieśmiało jakiś chuderlak
w grubych okularach i prosi że on też by chciał spróbować. Na początku wszyscy
pomyśleli że to żart, ale ponieważ w regulaminie nie ma nic o tym, jak powinien
wyglądać zawodnik ani jaki jest górny limit startujących uczestników,
postanowili dać i jemu cytrynę...
Chudzina wziął w rękę regulaminową cytrynę i
wycisnął z niej, uwaga: 107 gramów soku! Wszyscy nie mogli uwierzyć. Wręczono
nagrodę, a szef jury zapytał, gdzie zwycięzca nabył tak niebywałych
umiejętności.
-W pracy... powiedział skromnie chudzina.
-A jeśli można spytać gdzie pan pracuje?- pyta
zdumiony juror
-W urzędzie skarbowym...
Idzie pijak ulicą i co chwila się śmieje, to
znowu macha ręką. Podchodzi do
niego jakiś gość i pyta:
- Z czego pan się śmieje?
- Opowiadam se kawały.
- To dlaczego macha pan ręką?
- Bo niektóre już znam...
Silnie nabombany pijaczek idzie przez plac i
napotyka samotnie stojące drzewo. Przyjrzał mu się uważnie i oczywiście, zobaczył
dwa. Postanowił przejść między nimi, co skończyło się nieomal wstrząsem mózgu.
Spróbował ponownie, potem jeszcze raz. Na nic. Usiadł zrozpaczony i zapłakał
gorzko:
-Zabłądziłem! Zabłądziłem! W nieprzebytym
lesie...
Wyjeżdża rolnik kombajnem w pole. Rozgląda się i jak nie wrzaśnie:
-O q*wa, zapomniałem zasiać!
Przychodzi facet do lokalu, a przy wejściu stoi
'bramkarz', który go pyta:
-Masz
jakiś nóż?
-Nie nie
mam.
-A jakieś
ostre narzędzie?
-Też nie
posiadam.
-A może
pistolet?
-Nie!
Gdzie tam!!
-A może
chociaż kastet?
-Nie!
Nie! Nic z tych rzeczy.
Bramkarz
spojrzał na niego z politowaniem, rozbił butelkę...
-No to masz!
Czwarta rano. Dzwonek telefonu. Podnosi zaspany profesor i słyszy:
- Śpisz?
- Śpię –odpowiada.
- A my się qrwa jeszcze uczymy!
Jazzman mówi do jazzmana:
- Kupiłem twoją płytę.
- Aaa to ty!...
Idą sobie dwie
zakonnice ulicą i spotykają dwóch metalowców. Jedna do drugiej ze zgrozą:
- Ojej, oni chyba w
życiu nie widzieli prysznica!
Zakonnice poszły, a
metale między sobą:
- Ty, co to jest
prysznic?
- Nie wiem, jestem niewierzący...
Nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście, młody
warszawiak odnajduje w powstańczym mundurze swego ojca kwit na buty od szewca.
Okazuje się, że nadal ta ulica istnieje! Postanowił więc odbyć „sentymentalną
podróż”. Jakież było jego zdziwienie, gdy
zobaczył, że w miejscu które wymienione jest jako adres szewca
przedwojennego, także i dziś mieści się zakład szewski! Pomyśleć! po ponad
pięćdziesięciu pięciu latach! Zdumiony wszedł do środka. A tam, w grubych
szkłach siedzi sobie dziadek. Wzruszony chłopak bez słowa podaje kwitek
staruszkowi. Ten, mamrocząc coś wychodzi na zaplecze. Po dwóch minutach wraca
rozpromieniony.
-Mam oczywiście
pana buty! A jakże... Będą gotowe na jutro!
Mocno podpity Nowak
wraca o trzeciej nad ranem do domu. W małżeńskiej sypialni zegar właśnie
zaczyna wybijać godzinę. Mąż mruczy:
- Tak, tak, wiem,
że jest już pierwsza. Nie musisz mi tego trzy razy powtarzać...
Na lotnisku stoi samolot i nie odlatuje. Z
głośnika słychać głos stewardessy:
-Szanowni państwo, z uwagi na kłopoty wywołane
siłą wyższą informujemy, iż lot nieco opóźni się. Chcemy również poinformować,
że dzisiejszy lot wskutek powyższych problemów odbędzie się z udziałem załogi
zastępczej.
Pasażerowie popatrzyli po sobie wzruszyli
ramionami i zaczynają wypatrywać przez okno. Po chwili z budynku lotniska
wyszło trzech postawnych pilotów, odzianych we wspaniale odprasowane i lśniące
mundury, Na głowach śnieżnobiałe czapki kapitańskie. Na oczach ciemne szkła w
dłoniach... białe laski.
Po chwili byli już w kokpicie. Zwyczajowo
przedstawili się i życzyli przyjemnej podróży.
Pasażerowie nieco zbledli. Samolot zaczyna
kołować. Rozpędza się, a spoglądający przez okienka z przerażeniem widzą, że
tuż za końcem pasa jest potężna skała. Samolot nabiera prędkości ale nadal nie
odrywa się od pasa startowego. Napięcie pasażerów sięga zenitu. Gdy samolot
pędzący jest już tak blisko skały, że widać niemal siedzącą na nim muchę,
pasażerowie nie wytrzymują i przerażeni jak nie wrzasną:
-O rany
boskie!!!!!!!!
W tej sekundzie samolot odrywa się od pasa i
gładko przelatuje nad skałą. Nawigator mówi do Kapitana:
-Udało się! Mówiłem!
-„Udało się, udało” – smutno przedrzeźnia się
tamten i dodaje z troską:
-Ale kiedyś NIE
wrzasną i przyjebiemy!...
Na szkoleniu najwyższego szczebla zarzadu korporacji, prowadzący kurs na
koniec dla ożywienia atmosfery mówi:
-Zadam państwu na koniec zagadkę. Co to jest: małe, cieplutkie i pokryte
futerkiem?
Słysząc to, panie poczerwieniały, panowie zaczęli nerwowo chrząkać i
spoglądać na siebie. Prelegent po chwili promiennie oświadczył
-Proszę państwa! To jest myszka!...
Na sali odprężenie, wszyscy odetchnęli. Nagle z tyłu jeden z prezesów
zbaraniał i ze zdumieniem wykrzyknął:
-Jak to: myszka? W CIPIE !?!
Do siedzącego przy stoliku dżentelmena podchodzi kelner.
- Czym mogę służyć szanownemu panu?
- Poproszę kawę, ale bez śmietanki.
Po chwili kelner wraca z zakłopotaniem na twarzy.
- Najuprzejmiej pana przepraszam, ale nie mamy śmietanki. Czy może być bez mleka?
Rolnik wyszedł na podwórko i z miski zaczął drobiowi rozrzucać ziarno.
Całe stado kur rzuciło się z gdakaniem. W ustronnym miejscu kogut siedział
właśnie sobie na kurce a widząc, że przyszła pora na karmienie – zlazł ze swej
wybranki i pobiegł jak reszta stada aby sobie podziobać.
Rolnik gdy to zobaczył, załamał ręce i zaczął się modlić:
- Panie Boże! Nie daj nigdy aż TAK zgłodnieć!
Najtwardszy
kowboj
Trzej
kowboje, jeden z teksasu, drugi z Arkansas, trzeci z Oklahomy siedzą sobie przy
ognisku głęboko w prerii i przechwalają się, który z nich jest największym
twardzielem. Zaczyna się noc opowieści... Kowboj z Oklahomy mówi:
„Ja
to chyba jestem najtwardszy ze wszystkich. Czemu? Ano, pewnego dnia buhaj się
nam wyrwał i ubódł sześciu chłopa, ale jakem go dorwał to żem go gołymi ręcami
obalił na ziemię!”
Kowboj
z Arkansas nie może być gorszy, mówi więc. A jak żem wczora szedł sobie
szlakiem, to spod skały wyskoczył na mnie dwumetrowy grzechotnik. Gołymi łapami
żem go złapał w locie i odgryzłem mu łep! I razem z jadem, jednym łykiem to
wszystko połknąłem. I mimo to, siedzę tu dziś z wami i rozmawiam!”
Kowboj
z Teksasu nie odzywa się ani jednym choćby słowem. Klęknął sobie tylko przy
żarzącym się ognisku i powoli rozgarnął węgielki swym członkiem...
Ogłoszono nabór na drwali. Zgłosił się między
innymi niepozorny chłopiec. Dość żylasty, w ogóle nie miał ani postury, ani nic
z wyglądu drwala. Gdy przyszła jednak jego kolej aby pokazać swe umiejętności,
wszystkim opadły szczęki: oto podszedł do potężnego pnia i kilkoma uderzeniami
przerąbał go na pół! Od razu dostał angaż. Szef firmy wziął go na stronę:
-Szanowny panie, gdzie pan nabrał takich
umiejętności?
Młodzieniec uśmiechnął się i skromnie bąknął:
-Na Saharze...
Dyrektor zdziwiony wykrzyknął:
-Przecież tam nie ma drzew!
-Teraz już
nie...
Na budowie, podczas szkolnej wycieczki:
- Bardzo ważne jest noszenie kasków. Znałam
chłopca, który nie nosił kasku. Pewnego dnia spadla mu cegła na głowę i zabiła
go na miejscu. Znałam tez dziewczynkę, która chodziła w kasku i gdy spadla jej
cegła na głowę, uśmiechnęła się i poszła dalej.
- Ja ją znam. Mieszka w naszym bloku. Do tej
pory chodzi w kasku i się uśmiecha.
Przy barze
rozmawiają dwaj faceci:
- Wiesz,
wczoraj mnie jakiś menel chwycił za klapy i zaczął się wydzierać: „Pedał!
Pedał!”
- A ty co na
to?
- Jak to co?
Pudrem go po oczach i torebką przez łeb...
Rozmawiają dwa
penisy:
-Słyszałeś?
Podobno Viagrę wycofali z rynku!
-No to leżymy...
Do Pośredniaka przychodzi młodzieniec i pyta:
-Sa jakieś nowe oferty dla mnie?
-Ależ oczywiście, 5 tysięcy netto, na rękę.
Służbowy samochód, sekretarka i pakiet socjalny: 30 dni urlopu na rok, wstęp na
basem 3 razy w tygodniu i bilety darmowe do kina...
-Pani żartuje!
-To pan pierwszy zaczął!
Kowalski wiezie nowym samochodem znajomego z
pracy. Dojeżdżają do skrzyżowania, na którym pali się czerwone światło. Pasażer
ze zgrozą widzi, że Kowalski przejeżdża na czerwonym.
-Przecież było czerwone! Dlaczego nie stanąłeś?
-Słuchaj. Mój szwagier jest doświadczonym
kierowcą. Całe życie tak jeździ.
Za chwilę sytuacja się powtarza: nie zwalniając
Kowalski wjeżdża na czerwonym.
-Słuchaj przecież przepisy zabraniają...
-A ja ci mówię: Szwagier od lat tak jeździ.
Warto posłuchać praktyka!
Po chwili dojeżdżają do skrzyżowania, na którym
pali się dla nich światło zielone. Kolega oddycha z ulgą, że oto nareszcie coś
będzie zgodnie z przepisami. A tu nagle Kowalski naciska hamulce do dechy.
Kumpel nie rozumie.
-Czyś ty zwariował? Zabić nas chcesz? Po coś
hamował!? przecież mamy zielone!
-A jak mi szwagier wyskoczy z boku?!?
List
osoby poszkodowanej w wypadku
przy pracy, nadesłany do zakładu ubezpieczeń jako odpowiedź na
prośbę o udzielenie bliższych informacji dotyczących okoliczności wypadku:
„Szanowna Komisjo!
W
raporcie z wypadku jako przyczynę wypadku podałem: "próba samodzielnego
wykonania pracy". W liście stwierdzili Państwo, że powinienem podać
pełniejsze wyjaśnienie. Sądzę, że poniższe szczegóły będą wystarczające:
Jestem
z zawodu murarzem. W dniu wypadku pracowałem sam na dachu nowego, trzypiętrowego
budynku. Kiedy zakończyłem pracę, stwierdziłem, że mam ponad 150 kilogramów
cegieł porozrzucanych wokoło. Zdecydowałem nie znosić ich na dół pojedynczo,
lecz spuścić je na dół w beczce, używając liny na bloku przytwierdzonym do
ściany na trzecim piętrze budynku. Po zabezpieczeniu liny na dole wszedłem na
dach i zawiesiłem na niej beczkę załadowaną cegłami. Potem zszedłem na dół i
odwiązałem linę, a następnie, trzymając ją mocno, zacząłem powoli opuszczać
150-kilowy ciężar. W raporcie o wypadku napisałem, że ważę 80 kilogramów.
Możecie
sobie Państwo wyobrazić, jak duże było moje zaskoczenie nagłym szarpnięciem do
góry- straciłem orientację, nie puściłem jednak liny. Nie muszę dodawać, że
ruszyłem do góry w raczej szybkim tempie, po ścianie budynku. W połowie
drugiego pietra spotkałem się z opadającą beczka – to tłumaczy pękniętą czaszkę
oraz złamany obojczyk. Zwolniłem trochę z powodu beczki, ale kontynuowałem
gwałtowne wciąganie, nie zatrzymując się, aż kostki mojej prawej ręki nie
weszły w blok. Na szczęście pozostałem przytomny i byłem w stanie nadal trzymać
mocno linę pomimo bólu i ran. W tym samym czasie beczka z cegłami uderzyła o
ziemie. W wyniku uderzenia jej dno pękło, a zawartość wypadła. Pozbawiona
cegieł beczka ważyła już tylko 25 kilogramów. Przypominam, że ja ważę 80 kilogramów, więc w tej sytuacji
zacząłem gwałtownie spadać, i w połowie drugiego piętra ponownie spotkałem się
z beczką, która tym razem wznosiła się do góry. W efekcie mam pęknięte kostki i
rany szarpane nóg. Spotkanie to opóźniło mój upadek na tyle, że odniosłem mniej
obrażeń przy upadku na stos cegieł -złamane tylko trzy zebra.
Z przykrością muszę stwierdzić, że gdy
leżałem obolały na cegłach, nie mogłem wstać, ani się poruszać, a ponadto
przestałem trzeźwo myśleć i puściłem linę. Pusta beczka ważąca więcej niż lina,
spadła na dół i połamała mi nogi. Mam nadzieję, że udzieliłem Państwu
wyczerpujących odpowiedzi potrzebnych do zakończenia postępowania w mojej
sprawie.
Teraz
już Państwo zapewne rozumieją, w jakich okolicznościach wydarzył się mój
wypadek.”
Leciałem sobie samolotem mych ulubionych linii
lotniczych. W pewnej chwili podeszła do mnie uśmiechnięta stewardessa i pyta:
-Życzyłby pan sobie coś do picia?
-A co mam do wyboru?
-TAK albo NIE!
Morze Karaibskie, XVII wiek. Po spokojnym morzu
płynie fregata piracka, z bocianiego gniazda dobiega krzyk:
- Kapitanie, holenderska barka na sterburcie! Zatopią nas!
Kapitan spokojnie:
- Nie bójcie się chłopaki, zdobędziemy łup. Tylko podajcie mi moją czerwoną
koszulę i do abordażu!
Walka wygrana, pięciu piratów padło, ale łup jest. Po chwili z bocianiego
gniazda:
- Kapitanie, hiszpański galeon na bakburcie, zginiemy!
- Spokojnie chłopaki, dajcie mi moją czerwoną koszulę i do walki. Wygramy!
Po chwili walka zakończona, 10 piratów nie żyje, ale galeon zdobyty.
Pierwszy oficer pyta:
- Kapitanie, o co chodzi z tą koszulą?
- Widzisz chłopcze, marynarze wierzą, że przynosi szczęście, ale to psychologia
- gdy zostanę ranny, krwi na czerwonym nie widać i wszyscy myślą, że nie da się
mnie zranić. Więc swoi walczą jeszcze zacieklej, wrogowie tracą ducha walki.
W tej chwili rozlega się okrzyk:
- Kapitanie, pięć fregat od dziobu!
Kapitan zaś spokojnie:
- Podajcie mi moje brązowe spodnie...
Z baru wyszedł sobie naprany jegomość i postanowił
wrócić do domu. trzyma się płotu i idzie, sztacheta po sztachecie. Nagle stanął
przed drzewem, naokoło którego postawiono ochronny płot z metalowymi prętami. Gość kontynuował swój pochód, ale
trafił z powrotem w miejsce, które wydało mu się znajome... Skupił się i zaczął
marszrutę. Od pręta do pręta. Znowu doszedł w to samo miejsce. I tak jeszcze ze
trzy razy. Przestraszony stanął uczepiwszy się rękami barierki i wykrzyknął:
- Ratunku! Pomocy! Niech mnie ktoś stąd wypuści!
Siedzą dwie
krowy na drzewie i robią na drutach. W pewnym momencie drzewo obsiada stado
imadeł i pyta:
-Którędy na
Maroko?
Jedna z krów
przerywa dzierganie i mówi:
- Za tym
najbliższym zagajnikiem w prawo...
Imadła
poderwały się do lotu i zniknęły. Po kilku godzinach drzewo obsiadło kolejne
stado imadel. Przywódca stada spytał:
-Którędy do
Maroka?
Krowa odrzekła:
- Za tym
najbliższym zagajnikiem w lewo...
Imadła
odleciały a krowa, która siedziała cicho zdziwiona pyta:
Dlaczego
jednemu stadu powiedziałaś że w prawo, a drugiemu że w lewo?
- A na ch*j im
w Maroku tyle imadeł?!?
Matematyk
zanim się zacznie dodam na
marginesie, że dowcip ten wzbudza łzy w oczach wielu moich kolegów, którzy są
tzw. pracownikami w służbie nauki polskiej
dramatis
personæ: matematyk, hydraulik, nauczycielka, chór (7. klasa)
Matematykowi zepsuł się kaloryfer. Wezwał więc
hydraulika, ten postukał jakimś kluczem, pokręcił i... woda przestała cieknąć.
Radość matematyka szybko się skończyła, gdy fachowiec podał cenę usługi.
matematyk: Panie,
ale to dwie trzecie tego co zarabiam!
hydraulik: A
gdzie pan pracuje?
matematyk: Na
uniwersytecie.
hydraulik: No
to przenieś się pan do naszej spółdzielni, pochodzisz pan, popukasz i zarobisz
pan cztery razy tyle co na tym całym uniwersytecie. Musisz tylko pan pójść do
biura, złożyć podanie i już. Tylko podaj pan, że masz siedem klas, bo sam pan
wiesz, wyższe wykształcenie u nas nie popłaca.
Matematyk
zrobił tak jak poinstruował go fachowiec. Od tej pory jego dola wyraźnie się
poprawiła. Ale pewnego dnia do spółdzielni przyszło zarządzenie o podnoszeniu
kwalifikacji załogi i wszystkich tych co mieli 7 klas skierowano do wieczorowej
klasy ósmej.
Pierwsza lekcja:matematyka. Nauczycielka wita
wszystkich:
Nauczycielka: Dzień dobry, będziemy się uczyć matematyki,
na pewno wszyscy dostaną świadectwo ósmej klasy. Ale na razie, przypomnimy
sobie co pamiętamy jeszcze ze szkoły. Może... pan napisze wzór na pole koła-
wskazała na matematyka.
Ten wstał podszedł do tablicy i
zaczął wyprowadzać, bo akurat zapomniał wzoru. Wyprowadza, wyprowadza, zapisał
już całą tablicę i w końcu dostał wynik: minus
pr2. Ten minus mu się nie podoba, więc liczy od nowa. Zmazał tablicę, znowu
zapisuje wzorami i znowu wynik z minusem! Zrezygnowany patrzy rozpaczliwie na
klasę oczekując podpowiedzi, a wszyscy jak jeden mąż szepczą:
klasa: Zmień
granice całkowania!...
Przy ognisku siedzą: Winnetou, Old Shatterhand i
Koczis i palą fajkę pokoju. W pewnym momencie Winnetou wstaje i odchodzi w
mrok. Po chwili słychać:
-ŁUP! Aua!!! - i Winnetou wraca z ogromnym guzem
na czole. Nic jednak nie mówi, tylko siada przy ognisku i pali dalej fajkę. Po
chwili wstaje Koczis i odchodzi w ciemność. I znów słychać:
-ŁUP! Aua! –
I Koczis wraca z ogromnym guzem na czole. Jest
jednak indiańskim wodzem, więc spokojnie i bez słowa siada przy ognisku gdzie
pali swoją fajkę. Widząc to Old Shatterhand wstaje i rusza w ciemność. I znów
słychać: ŁUP! Aua!!! I Old Shatterhand wraca do ogniska z ogromna bulą na czole
i siada przy ognisku bez słowa. Widząc to Winnetou mówi do Old Shatterhanda:
- Widzę, że mój Biały Brat też nadepnął na te
pieprzone grabie!..
Pośrodku zatłoczonego chodnika stoi zapłakana
kilkuletnia dziewczynka. Starsza pani podchodzi do niej i pyta:
-Dlaczego płaczesz?
-Bo się zgubiłam rodzicom! – chlipie dziewuszka.
-A jak masz na nazwisko?
-Nie wiem! –i dalej w szloch. Starsza pani
strapiona zastanawia się, co by tu począć.
-A może znasz swój adres?
-Znam!
-To powiedz.
Rozmawiają dwaj profesorowie matematyki:
- Dasz mi swój nr telefonu?
- No pewnie! Trzecia cyfra jest trzykrotnością pierwszej. Czwarta i szósta są
takie same. Druga jest większa o jeden od piątej. Suma sześciu cyfr to 23, a
iloczyn 2160.
- W porządku, zapisałem - 256 343.
- Zgadza się. Nie zapomnisz?
- Skądże! To kwadrat 16, potem sześcian 7
Słyszeliście o tym? Jeżeli puści się od tyłu
płytki z instalką Windows 10, to słychać satanistyczne treści.
Ale to jeszcze nic. Jeżeli się je puści od
przodu, to one instalują Windows 10!
Wyższa Szkoła Pożarnictwa. Odbywa się właśnie
pierwsza lekcja wychowania muzycznego z nową nauczycielką.
-Szanowni panowie, będziecie ze mną mieli
zajęcia z muzyki. Tematem dzisiejszych będą instrumenty smyczkowe. Jest ich
wiele rodzajów. Altówki, skrzypce, kontrabasy, wiolonczele...
Czy ktoś może mi powiedzieć, czym różni się
kontrabas od skrzypiec?
W klasie zapada głucha cisza. Po chwili jeden ze
studentów nieśmiało podnosi rękę.
-No, śmiało – zachęca nauczycielka. Z tylnej
ławki podniósł się jakiś osiłek i basem
-Kontrabas
się dłużej pali...
Późną nocą grupka studentów zatrzymuje taksówkę
i pyta:
-Panie! Zawiózłby pan nas za jedną dychę pod
akademik?
Taksówkarz obrażony prycha i odsyła ich do
diabła.
- A za trzy, cztery?...
- Aaaa to co innego. Wsiadajcie panowie.
Dojechawszy do drzwi taksówkarz odwraca się i
czeka na zapłatę.
Na to prowodyr studentów mówi do kolegów:
- No to chłopaki: TRZY, CZTERY:
- DZIĘ-KU-JE-MY....
Przyszedł ojciec z 5letnim synkiem do sklepu z
zabawkami. Chodzą, wybierają, mały
grymasi. Nagle spostrzega zarąbiastą zabawkę. Tylko, że drogą. Ojciec
alternatywnie pokazuje mu tańszą, ale gnojek (wychowywany przecież bezstresowo)
nie chce słyszeć o tym. I zaczyna jazdę - wali się na podłogę, uderza głową o
posadzkę, krzyczy, wyje - Sajgon totalny.
Zwabiony krzykiem przybiera gościu w zielonych okularach:
- Proszę pana, jestem dziecięcym psychologiem!
Moim zadaniem jest rozwiązywać takie właśnie sytuacje!
- Czyń waść swą powinność - wzdycha ojciec.
Facet podbiega do dzieciaka i szepce mu coś na ucho. Dzieciak przestaje
histeryzować. Bierze tańszą zabawkę i cichutko staje przy tatusiu.
- Mistrzu, jakżeś pan to uczynił?
- Aaa... Powiedziałem, że jak się nie uspokoi,
to go kopnę w dupę i urwę mu ucho...
Nazwy stron www
aortal - serwis kardiologiczny
fortal - serwis dla miłośników bunkrów,
fortyfikacji itd.
kortal - serwis dla tenisistów
mortal - serwis dla miłośników przelewu krwi
sortal - serwis dla pracowników MPO poświęcony
sortowaniu śmieci
tortal - serwis dla cukierników
zortal - serwis zoologiczny
Sierotka Marysia idzie do łazienki wykąpać się.
Krasnoludki chcą ją podglądać, jednak są za małe, aby dosięgnąć dziurki od
klucza. Uradziły więc, że staną jeden na drugim, a ten na górze będzie ją
podglądał i będzie mówił następnemu co widzi. Gdy już dosięgnął dziurki od
klucza, mówi:
- Zdjęła stanik!
- Zdjęła stanik, zdjęła stanik, zdjęła stanik-
powtarzają szeptem jeden drugiemu, aż wieść doszła do stojącego na dole.
- I co, i co, i co?- pytanie wraca do tego na górze.
- Zdjęła majtki!
- Zdjęła majtki, zdjęła majtki, zdjęła majtki...
- I co, i co, i co?
- Nic, stoi.
- Mi też, mi też, mi
też...
Lechu jako przedstawiciel związków zawodowych
stanął przed mikrofonem aby zdać relację z zamkniętych dla osób postronnych
negocjacji z rządem.
- Koledzy i koleżanki- zaczął. – uzgodniliśmy z
rządem nowy układ zbiorowy.
- Hurrrrraaa!- zakrzyknęli koledzy- związkowcy.
- Nie będziemy już pracować w systemie tygodni
pięciodniowych.
- Hurrrrraaa!
- Będziemy kończyć o godzinie 13:00 zamiast jak
dotychczas o czternastej...
- Hurrrrraaa!
- Zaczynać będziemy o ósmej zamiast o szóstej...
- Hurrrrraaa!
- Dostaniemy wszyscy podwyżkę o 150%!
- Hurrrrraaa!
- Będziemy właściwie pracować jedynie we
środę...
Cisza na sali... Wtem z tylu słychać nieśmiałe:
-... w każdą środę?...
- Co się pan tak pchasz na chama!!
- A bo to człowiek wie, na kogo się pcha...
Wpada gość do baru.
- Kelner, podaj pan piwo zanim się zacznie.
Kelner podał piwo, a gość po chwili znowu:
- Kelner, podaj pan piwo zanim się zacznie.
Sytuacja
taka powtarza się kilka razy i gdy już nieźle podpity gość znowu
woła:
- Kelner! Jeszcze jedno zanim się zacznie!- kelner nie
wytrzymuje i pyta:
- Panie, a kto za to zapłaci?
- Oho, zaczęło się...
Czterech inżynierów jedzie samochodem: inż.
mechanik, inż. elektryk, inż. chemik oraz inżynier informatyk. Oczywiście
samochód się psuje.
-Coś mi się widzi – mówi inżynier mechanik – że
się tłoki zatarły. Zanim ruszymy, trzeba będzie rozebrać silnik i naprawić.
-A mi to raczej brzmiało jakby się paliwo
zanieczyściło. Uważam, że powinniśmy przeczyścić układ paliwowy... –mówi
chemik.
-Na mój gust – zaczyna inżynier elektryk – to
świece są do niczego. Iskra jest za słaba. Trzeba oczyścić i przejrzeć styki...
Na to odzywa się inżynier informatyk:
-Koledzy, a może by ruszył, jakbyśmy po prostu
wszyscy z niego wysiedli i z powrotem wsiedli?...
Akurat gdy sobie nalewał do kieliszka, tatuś
został zaskoczony wtargnięciem do pokoju swego małego synka.
-A co robisz, tatusiu? – pyta malec.
-Nalewam sobie...
-A co to jest?
-Wódka...- mówi tato.
-Daj mi spróbować! – prosi chłopczyk.
-Za mały jesteś. – stanowczo mówi ojciec.
-Ale ja tylko spróbuję jak to jest... –prosi
dziecię
-Na pewno ci nie będzie smakowało! -zapewnia
ojciec.
-Ja wiem, ale tylko tak tyci-tyci, żeby
wiedzieć...
-No dobrze... –wzdycha tatuś i daje umoczyć usta
synkowi. Ten wykrzywia buzię z obrzydzeniem i mówi:
-Buuueee! Ale niedobre! -i szybko odstawia
kieliszek na stół.
Ojciec robi minę męczennika i z pewną dozą
zadumy nad niewdzięcznym losem kiwa głową:
-Widzisz!... A tatuś musi!
Do gościa hotelowego dzwoni rano telefon.
Odbiera i słyszy:
- Halo, dzień dobry, czy pan zamawiał budzenie
na siódmą?
-Tak...- odpowiada zaspany.
-No to szybciutko, szybciutko kochany, bo już
dziewiąta....
W parku stały sobie dwa posągi, nagiego
mężczyzny i kobiety. Wpatrywały się w siebie wzrokiem pełnym pożądania. Pewnego
dnia w parku zjawił się anioł, spojrzał na nie i rzekł:
- Za to, że tu tak stoicie od wielu lat - ożywię
was na pół godziny!
I tak też się stało. Naga parka chwyciła się za
ręce i pobiegła w pobliskie krzaki. Po chwili zaczęło stamtąd dochodzić
pojękiwanie i okrzyki rozkoszy. Niebawem para wyszła, kobieta cała
rozanielona...
- Ale cudownie było!
- No, rzeczywiście niesamowite! I to po tak
długim czasie, nareszcie...
Anioł spojrzał na swój niebiański zegarek i
rzekł:
- Słuchajcie, minęło dopiero 15 minut. Macie
jeszcze drugie tyle...
- To co wracamy w krzaki?
- No pewnie, co za pytanie! Koniecznie musimy to
powtórzyć!
- Dobra! Ale tym razem ty trzymasz gołębia, a JA mu robię na głowę...
David Copperfield spodkał się z polskim
celnikiem i pokazują sobie sztuczki. David zasłonił wagon kolejowy, pstryknął
palcami i wagonu nie ma! Na celniku nie zrobiło to wrażenia i mówi do niego:
-Widzisz ten pociąg?
-Tak
-To jest cały pociąg spirytusu. Teraz ja stawiam
tu stempel i jest to zielony groszek...
Główny Urząd Ceł postanowił przeprowadzić
ankietę wśród celników na temat
łapówkarstwa. Jedno z pytań zadawanych przez komisję brzmiało: „Ile
czasu potrzebujesz aby za łapówki kupić BMW?"
Celnik z polsko-niemieckiej granicy odpowiada:
- Dwa, trzy miesiące.
Celnik z polsko-czeskiej granicy:
- No, z pół roku.
Celnik ze „ściany wschodniej" po dłuższym zastanowieniu:
- Dwa, trzy lata...
Komisja zadziwiona:
- Tak długo?
Celnik ze „ściany wschodniej”:
- Chłopaki, nie przesadzajcie, BMW to w końcu
duża firma...
Do pośrednictwa pracy przychodzi pewien facet i
pyta, czy znajdzie się praca dla jego syna? Pracownik instytucji pyta petenta:
- A co syn umie i jakie ma wykształcenie?
Ojciec
powiada, że nic ... i że bez wykształcenia. W takim razie pracownik proponuje,
że ma dla niego pracę jako pomocnik murarza- płatna 1500 zł za miesiąc.
Ojciec
myśli i mówi:
- A coś innego? Za dużo by mu zostało na
wódkę...
W takim
razie pracownik proponuje:
- Pomocnik pomocnika murarza, trochę cięższa
praca, ale 800 zł za miesiąc...
Ojciec
myśli i mówi:
-Nie,
jeszcze za dużo.
Na to
pośrednik wstaje, nerwowo zamyka książki i podniesionym głosem mówi:
- Proszę pana, żeby zarabiać 500 zł, to trzeba
studia skończyć!
- Tato, a jak przyszedłem na świat?
- No dobrze mój synu, kiedyś musieliśmy odbyć tę rozmowę: Tata poznał
mamę na chatroomie. Później tata i mama spotkali się w cyberkafejce i w
toalecie mama zechciała zrobić kilka downloadów z taty memory
stick'a.
Jak tata był gotowy z uploadem zauważyliśmy, że nie zainstalowaliśmy
żadnego firewalla.
Niestety było już za późno, żeby nacisnąć "Cancel" albo
"Esc",
a i meldunek "Czy na pewno chcesz ściągnąć plik?" już na początku
skasowaliśmy w opcjach "Ustawienia".
Antywirus u twojej mamy już od dłuższego czasu nie był uaktualniany i nie
poradził sobie z taty robakiem. Więc nacisnęliśmy klawisz
"Enter" i mama otrzymała komunikat: "Przypuszczalny czas
kopiowania 9 miesięcy"...
„Halo, witamy w
telefonicznej poradni psychiatrycznej. Jeśli masz naturę obsesyjno natrętną,
kilkunaście razy naciśnij “1”. Jeżeli masz słabą osobowość, poproś kogoś aby ci
nacisnął “2”. Jeśli masz kilka osobowości, naciśnij 3, 4, 5 i 6. Jeśli masz
napady paranoi i omamy, nic nie naciskaj. Już po ciebie jedziemy, słyszysz?…
Jeśli masz paranoidalne omamy…”
Dwóch studentów politechniki spotyka się przed
akademikiem.
-Ty, ale masz fajny rower! Skąd go wytrzasnąłeś?
-A szedłem sobie kiedyś na impreże przez park.
Aż tu spotykam tą fajną cycatą blondyneczkę z drugiego roku pedagogiki. Zamin
się obejrzałem, ona zsiada z roweru, zdejmuje z siebie łaszki i mówi, „a teraz
bierz wszystko co chcesz!”
-Słuszny wybór. Zresztą w jej ciuchy i tak byś
się nie zmieścił…
Rozmawia dwóch
"dresiarzy”:
- Co robisz w Sylwestra?
- Klatę i triceps...
Były sobie dwa krasnale, które wygrały na
loterii. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiły było wynajęcie sobie prostytutek i
pójście do hotelu. Pokoje mieli po sąsiedzku. Każdy wziął swoją panienkę i
zamknęli się z nimi. Pierwszy z nich ledwo znalazł się w łóżku, usłyszał
dochodzące zza ściany sapanie i głośne:
- Raz, dwa, trzy Iiiii... Raz, dwa, trzy
Iiiii... Raz, dwa, trzy Iiiii... Raz, dwa, trzy Iiiii...
Bardzo go to zaciekawiło, co też jego kolega
wyprawiał. Spróbował się skoncentrować na sednie swojej własnej sprawy i, jak
to mówią, stanąć na wysokości zadania. Niestety, sapanie zza ściany stale go
dekoncentrowało. Nawet pomimo usilnych starań ze strony panienki nic się nie zdarzyło, ciągle tylko
-
Raz,
dwa, trzy iiii... Raz, dwa, trzy iiii...
Poszedł spać, ale to nic nie dało nad ranem
obudziło tajemnicze „Raz, dwa, trzy iiii... Raz, dwa, trzy iiii...”
Rano obydwa krasnale, już po wyjściu kurewek
spotkały się w lobby.
I jak ci minęła noc? –spytał niewyspany pierwszy
krasnoludek. – Bo mnie fatalnie, nic mi z tego nie wyszło. W ogóle mi nie
chciał stanąć. A tobie jak poszło?
Beznadziejnie! Nawet nie dałem rady wskrabać się
na łóżko...
Wycieńczony wędrowiec znalazł na pustyni
butelkę. Uradowany odkorkował ją.
Nie było w niej wody, ale za to wyskoczył dżin.
- Powiedz czego chcesz, a spełnię każde twoje
życzenie- zaproponował.
- Chcę do domu, do Chicago!
Dżin wziął wędrowca za rękę i zaczyna prowadzić
go po pustyni.
- Ale ja chcę szybko!- protestuje wędrowiec.
- No to biegnijmy!
Do sklepu przy stacji benzynowej wpada spocony
McGyver i
zdyszany pyta:
-Macie komplet kluczy nasadkowych?!?
Na co sprzedawca kręci przecząco głową.
- A co macie?
- No... Keczap...
-Dobra, może być!
(Postać z amerykańskiego serialu, "złota rączka", który zawsze potrafi się wykaraskać z kłopotów a szczególnie zrobić „coś z niczego”)
Przychodzi hydraulik do cukierni.
- Co dla pana?
- Poproszę dwie rurki...
Gość w restauracji zamówił zupę. Po jej
przyniesieniu podejrzliwie się jej przygląda i przywołuje kelnera:
-Proszę pana! W tej zupie jest żyrafa!
-Przykro mi. Muchy się skończyły...
Sędzia pyta oskarżonego:
- Zawód?
- Akrobata.
- Woźny!!!! Proszę pozamykać wszystkie okna!
Awangardowy malarz ożenił się z piękną
dziewczyną. Po jakimś czasie na spotkaniu ze znajomymi pada pytanie, jak im się
żyje w małżenskim stanie.
-Cudownie – mówi świeżo upieczona pani domu. On
maluje, ja gotuję. A potem wspólnie zgadujemy co on namalował, a co ja
ugotowałam...
Do autobusu wsiada młody punk. Jest nabity
ćwiekami, ma wielobarwne owłosienie: zielone, żółte, czerwone, pomarańczowo –
fioletowe. Ubranie ma równie jaskrawe. Nogi ma bose. W uszach ma olczyki
wykonane z barwnych jasnych piór. Siada na jedynym wolnym miejscu, naprzeciwko
jakiegoś staruszka, który wbija w niego zaintrygowane spojrzenie. I tak parę
przystanków. W końcu punk nieco podirytowany warczy do dziadka:
- Na co się gapisz stary pierdoło? Czy za młodu
stać cię było na coś podobnego. Tak zaszaleć i być sobą, hę?!
A dziadek na to:
-A żebyś wiedział. Jak byłem młody to się
zaciągnąłem do marynarki. I na jednej przepustce w Singapurzez tak się
pochlałem, że wychrobotałem papugę. I się właśnie zastanawiam, czy nie jesteś
może moim synem…
Do pasażera podchodzi inspektor i mówi:
Poproszę bilecik!
Zagadnięty wzrusza ramionami:
Ja nie sprzedaję! Trzeba było w kiosku kupić.
Teraz to idź pan do kierowcy!
Na kempingu po nocy ojciec przygotowuje
śniadanie. W pewnym momencie pyta:
- Dzieci! Co wolicie do chleba: masło z
piaskiem, serek topiony z olejkiem do opalania czy dżem truskawkowy z mrówkami?
Na polu golfowym facet zamierz się kijem. Nagle
spod liścia słyszy żabę, która mówi:
Użyj kija numer osiem!
Człowiek posłuchał rady i wbił kijem do dołka
jednym uderzeniem.
A teraz mnie zabierz do Jastarni!
-Co?!? – woła facet, który właśnie sobie
uświedomił, że gada z żabą.
-No... do Jastarni. Jestem żabą szczęścia. Jak
będziesz tam w kasynie postaw na siódemkę...
Co mu doradziła – tak uczynił. I rozbił bank. Po
zamianie żetonów na gotówkę zabrał żabę
do pokoju.
-A teraz mnie pocałuj- namiętnie zaskrzeczała
żabka. – Jestem zaczarowaną żabą. Zły czarnoksiężnik zakłąłlmnie w płaza bo nie
chciałam mu być powolną...
Kiedy gaość pocałował żabę stał się cud. Stanęła
przed nim (nago) najpiękniejsza dziewczyna, jaką w życiu widział: Ogromne
zielone oczy, kształtne piersi, długie nogi, falujące włosy, czarujący uśmiech,
szesnaście lat...
...I przysięgam Wysoki Sądzie w właśnie w ten
sposób ta dziewczyna się znalazła w moim pokoju hotelowym!
Do taksówki wsiada mocno podpity facet i mówi:
- Na dwooorzec główny, ale szyyybkoo!
- Ale my właśnie jesteśmy na dworcu!- protestuje
taksówkarz.
- Maaasz tu 5 dych, a na drugi raz tak nie zaaapierdalaj !
Przepis
Mamuni na ciasteczka
¨ Wyjmij
misia z piekarnika, piekarnik nastaw na 250 °C.
¨ W
miseczce roztop kostkę margaryny.
¨ Wyjmij
misia z piekarnika, małemu powiedz: „Nie, Nie, Nie!”
¨ Dodaj
margarynę do 2 szklanek cukru. Odbierz puszkę z mąką małemu i wyczyść blat i
podłogę.
¨ Odmierz
1/3 szklanki kakao.
¨ Odbierz
ponownie puszkę z mąką małemu i umyj kota.
¨ Rany
powstałe przy myciu kota polej środkiem dezynfekującym i obandażuj.
¨ Dodaj
4 jajka, 2 łyżeczki cukru waniliowego i półtorej szklanki przesianej mąki,
jeśli została
¨ Wyjmij
dymiącego misia z piekarnika i otwórz wszystkie okna i drzwi żeby wywietrzyć.
¨ Odbierz
Małemu telefon i i wyjaśnij sesklinii, że ta rozmowa to pomyłka.
¨ Zadzwoń
do centralki aby usunąć pozycję z billingu
¨ Odmierz
łyżeczkę soli, pół szklanki orzechów i starannie ubij składniki
¨ Wypuść
kota z lodówki.
¨ Wlej
masę do mocno nasmarowanego tłuszczem żaroodpornego naczynia
¨ Piecz
25 minut.
¨ Uratuj
kota przed brzytwą w rękach młodego. Wyjaśnij mu, że nie masz pojęcia, czy koty
się opalają.
¨ Wyrzuć
kota póki jest jeszcze czas i póki może jeszcze sam biec.
¨ Lukier
W miseczce zmieszaj ze sobą:
1 szklankę cukru
2 łyżki gorzkiej czekolady
1/4 kostki margaryny
¨ Wyjmij
tego pieprzonego cerowanego misia z pierdzielonego boilera i wyrzuć. Wyrzuć
bardzo, bardzo daleko.
¨ Otwórz
drzwi i wyjaśnij uprzejmie przemiłemu dzielnicowemu, że nie miałaś pojęcia iż
mały zsunął się po dachu i ruszył na przechadzkę środkiem ulicy. Małego umieść
w ogrodzie.
¨ Dodaj
1/3 szklanki mleka, szczyptę soli i gotuj przez 2 minuty stale mieszając.
¨ Otwórz
drzwi i przeproś sąsiada za to, że mały włożył przez szparę na listy wąż
ogrodowy. Nie zapomnij zapewnić, że zapłacisz za zniszczony dywan.
¨ Podwieś
małego na sznurku od bielizny.
¨ Wyjmij
przypalone szczątki z piecyka.
Ludożercy złapali Polaka, Rosjanina i Niemca.
Postanowili ich zjeść. Niemca przeznaczyli na kotlet, Rosjanina na gulasz.
Polak usiłuje się bronić:
- Mnie nie jedzcie. Mam cukrzycę!
Na to kacyk mówi do szamana:
- To tego damy na kompot!
Facet wchodzi do baru i widzi wielki słój
wypełniony forsą. Pyta więc barmana:
-O co chodzi z tą forsą?
-Jest tu konkurs co wieczór...
-Jaki konkurs?
- Najpierw - rzekłbarman wskazując na siedzącego
nieopodal osiłka - trzeba tego gościa powalićjednym ciosem. Potem, w piwnicy
mamy pitbulla ze złotym zębem. Trzeba mu go wyrwać. I na koniec, naprzeciwko
baru na rogu jest 80-letnia staruszka, która nie miała orgazmu od 65 lat.
Trzeba jej zafundowaćorgazm. A potem jak to wszystko zrobisz, cała forsa twoja!
-OK, ja dam radę- rzekłfacet i podszedłdo
kulturysty, którego wskazałbarman. Wziąłpotężny zamach i zwaliłfaceta pod stółjednym
uderzeniem. Przez następne półgodziny utknąłw piwnicy. Było słychaćszczekanie,
jęki, warczenie i sapanie. W końcu wyszedłcały wycieńczony i pyta:
-No dobra, to gdzie ta babcia ze złotym zębem?
- Stary, mam do ciebie prośbę:- ...nie przychodźdo
mnie więcej w gości. Po twojej wizycie zginęły nam pieniądze.
- No cośty! Chyba nie myślisz, że to ja !
- Eeee, wiem, że nie wziąłeś, bo je potem znaleźliśmy. Ale taki niesmak
pozostał...
Do spowiedzi przyszedł facet i mówi:
- Wybacz mi Ojcze, bo zgrzeszyłem... strasznie przeklinałem i to w niedzielę
- No cóż... odmów 3 razy "Zdrowaś Mario" i staraj się uważać na swój
język..
- Ale ojcze chciałbym wytłumaczyć okoliczności - otóż w niedzielę zamiast do
Kościoła wybrałem się z przyjaciółmi na partyjkę golfa. Już na pierwszym dołku
nie wyszło mi uderzenie i posłałem piłeczkę między drzewa...
- I to Cię tak zdenerwowało, że zakląłeś
- Nie, ponieważ okazało się, że piłeczka szczęśliwie upadła w miejsce, z
którego można było oddać czysty strzał w kierunku dołka, ale jak podchodziłem
do miejsca, w którym leżała piłeczka nagle przybiegła wiewiórka, porwała mi ją
i uciekła na drzewo...
- I wtedy właśnie zakląłeś
- Nie, ponieważ zaraz potem wiewiórkę chwycił orzeł i odleciał...
- I to Cię tak zdenerwowało, że zacząłeś kląć. –wchodzi mu ponownie w słowo
spowiednik.
- Otóż nie, bo wiewiórka wypuściła piłeczkę, a ta spadła jakieś 10 cm od
dołka...
- Ale nie mów q*..a, że spier......ś to
uderzenie!
Na budowie, podczas szkolnej wycieczki:
- Bardzo ważne jest noszenie kasków. Znałam
chłopca, który nie nosił kasku. Pewnego dnia spadla mu cegła na głowę i zabiła
go na miejscu. Znałam tez dziewczynkę, która chodziła w kasku i gdy spadla jej
cegła na głowę, uśmiechnęła się i poszła dalej.
- Ja ją znam.
Mieszka w naszym bloku. Do tej pory chodzi w kasku i się uśmiecha.
Kelner pyta klienta, który dopiero wszedł do baru :
- Co pan pije?
- Codziennie rano szklankę soku owocowego, miksturkę na łupanie w krzyżu, a w sobotę kufelek piwa razem z przyjaciółmi.
- Chyba nie zrozumieliśmy się do końca - mówi uprzejmie kelner. Pytałem, co by pan chciał ?
- Mój Boże...Chciałbym być bogaty, mieć domek nad morzem, podróżować po świecie...
- Może jeszcze raz zadam pytanie. Czy chce się pan tu czegoś napić ?
- Czemu nie... a co pan właściwie ma ?
- Ja? Niewiele. Kłopoty. Trochę długów. Drużyna, której kibicuję, przegrała... kiepsko mi tu płacą , doskwiera mi samotność...
- Codziennie rano szklankę soku owocowego, miksturkę na łupanie w krzyżu, a w sobotę kufelek piwa razem z przyjaciółmi.
- Chyba nie zrozumieliśmy się do końca - mówi uprzejmie kelner. Pytałem, co by pan chciał ?
- Mój Boże...Chciałbym być bogaty, mieć domek nad morzem, podróżować po świecie...
- Może jeszcze raz zadam pytanie. Czy chce się pan tu czegoś napić ?
- Czemu nie... a co pan właściwie ma ?
- Ja? Niewiele. Kłopoty. Trochę długów. Drużyna, której kibicuję, przegrała... kiepsko mi tu płacą , doskwiera mi samotność...
Głos z radia:
- Czas na poranną gimnastykę.
Jesteście gotowi?
No, to: zaczynamy!
Góra-dół, góra-dół... A teraz druga powieka...
Ojciec przeszukuje kieszenie syna czy nie ma tam
jakiś kompromitacji. Znalazł skręta. Myśli: „Mam już tyle lat, a w życiu nie
paliłem trawki”. Poszedł więc do łazienki przypalił pociągnął macha a tu nagle
ciemno jasno. Zawiedziony pomyślał ” ee
tam, myślałem że będę miał jakieś wizję, a tu taka lipa.”
Pociągnął drugi raz a tu znowu ciemno jasno. W
tym momencie syn puka do drzwi:
- Tato co tam robisz?
- Myję zęby.
- Ale aż dwa dni?
Idzie chłop po łące, w pewnym momencie zauważył
leżącą w trawie podkowę. Podnosi, ogląda, obraca na drugą stronę, patrzy... a
tam koń
Późnąnocą do lądowania podchodzi młody,
asertywny pilot. Na pytanie z wieży kontroli lotów o identyfikację - dowcipnie
odpowiada:
- Zgadnij kto?
Wkurzony kontroler lotów błyskawicznie wyłącza
oświetlenie pasa.
- Zgadnij,
gdzie...
Przed bitwą pod Grunwaldem spotykają się obie
armie. Zadowoleni z tego, że się wzajemnie odnaleźli urządzają imprezę. W
krzyżackim obozie wszyscy nawaleni, klina klinem popychają, sytuacja trwa kilka
dni. Pewnego poranka budzi się wielki Mistrz Ulryk von Jungingen, odbierając
podawaną mu flaszkę, pyta sługi:
- Co to my dzisiaj mamy?
- Dzisiaj ma być bitwa Wielki Mistrzu...
- O żesz q..wa - powiedział skacowany Mistrz przecierając twarz.
Gdy już po paru głębszych Mistrz zaczął kontaktować, doszedł do wniosku, że
zamiast wymordowywać się wzajemnie można by wystawić do walki po jednym rycerzu
z obu stron, i wygra ta strona której rycerz zwycięży. Nie będzie musiało tylu
ginąć. Jak pomyślał tak zrobił. Wysłali więc kolesia z dwoma mieczami (czy
dwóch gości z jednym mieczem?) z poselstwem do Polaków. A tam... balanga na
całego! Trzeba znaleźć Jagiełłę! Po pewnym czasie odnaleźli Go w końcu
narąbanego w stogu siana. Przystał na wszystko co mu powiedzieli... Teraz
trzeba wybrać odważnego do walki. Krzyżacy nie mieli z tym większego problemu -
wybrali oczywiście Zygfryda de Loewe - najmężniejszego z mężnych. Był to rycerz
z drewna nie strugany, 3,80 wzrostu, 2,40 w barach. Teraz trzeba znaleźć dla
niego konia. Niestety jakiego by nie przyprowadzili, to albo się załamywał albo
Zygfryd kolanami o ziemię szorował... Sytuacja beznadziejna. Na szczęście
Wielki Mistrz miał znajomości u Hannibala.
- Masz tu ode mnie tego Słoniokonia - na pewno będzie dobry.
Rzeczywiście, teraz to Zygfryd nawet stopami ziemi nie dotykał! Kolejny problem
to miecz: szukają i szukają ale żaden nie jest dobry. Największy miecz jaki
znaleźli w całych Prusach to Zygfryd w trzech palcach trzymał! To przecież bez
sensu! Poszli więc do kowala aby wykuł odpowiednie oręże. Kowal wykuł
najpotężniejszy miecz jaki istniał - siedmiometrowy! Zygfryd zważył go w ręku,
jak machnął to za jednym zamachem ściął 14 dębów! No tym to mogę walczyć!
Pozostała jeszcze zbroja. Jakiej by nie znaleźli to albo za mała albo jakaś
taka lekka... Ostatecznie stary znajomy kowal wykuł odpowiednią zbroję dla
Zygfryda. Zajebista płytówka - pasowała jak ulał, zdobiona złotem
i nader wszystko wytrzymała. Zygfryd był gotowy do walki.
Tymczasem w obozie Polaków ten sam problem. Jagiełło szuka ochotnika, ale nikt
się nie zgłasza. Król postanawia wziąć ich sposobem - polewa dodatkową porcję
miodu (wiele razy), niestety nawet totalnie najebani nie chcieli walczyć.
Jagiełło poszedł do starego druha - Zawiszy Czarnego. Niestety ten nie był
skory do opuszczania domu.
- Ubrudzę się tylko, jeszcze może mi się coś stać... daj mi spokój.
Kolejny był Maćko z Bogdańca - ale ten również nie był chętny.
- Tu Jagienka na mnie czeka, a ja się będę gdzieś po jakiś polach
bitwy chędożył? Nie ma mowy!
Następny Jurand, ale ten ma oczy wyjebane!
- BEZNADZIEJA!
Załamany Król wziął sznur i poszedł do lasu się powiesić. Idzie i nagle widzi:
jakiś kurdupel - metr dwadzieścia - konus taki, ubrany w marną skórzaną
kurteczkę, z zardzewiałą szablą u pasa, opiera się o drzewo, i napruty jak
worek, spawa. U Króla pojawiła się iskierka nadziei, takie małe światełko w
tunelu. Podchodzi i pyta czy ten się zgłosi.
- No pewnie - odpowiedział totalnie urżnięty głos.
Nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Teraz trzeba go uposażyć. I tu
problem. Jakiego konia by nie znaleźli, to dla polaczka olbrzym. Nie
utrzymałby go nawet. Olali sprawę. Teraz miecz. Niestety nawet najmniejszego
nie był w stanie unieść. Wyluzowali. Jeszcze zbroja. Ale jakiej by nie
przynieśli to dla naszego bohatera jak dom wielka - popijawy by mógł w środku
urządzać. Dali sobie siana. Zostawili mu tylko to co miał - cienką skórę i
przerdzewiałą szabelkę. Na koniec poprosili tylko o jedno:
- Po wszystkim możesz robić co chcesz, ale w dzień bitwy, na Boga, przyjdź
trzeźwy!
Słońce wzeszło, obie armie stoją na przeciwko siebie. Z szeregu
krzyżackiego wyłania się wspaniały rycerz. Ale gdzie Polak??? Szukają go i
szukają, w końcu znaleźli - oczywiście nawalony jak dzwonek. Mimo to tanio
skóry nie sprzedamy (inna sprawa że wyjścia już nie było). Cucą go i wypychają.
Na ugiętych nogach zataczając się wychodzi na pole bitwy. Naprzeciw niemu
wielki Zygfryd de Loewe w błyszczącej złotem zbroi, z wykurwistym mieczem, na
potężnym słoniokoniu. Spina wierzchowca i rusza do ataku. Pędzi z ogromną
prędkością, ziemia drży pod kopytami słoniokonia, drugie słońce błyszczy na
złotej piersi Zygfryda (wielki miecz zasłania to pierwsze). Jagiełło
wytrzeźwiał natychmiast i pojął co zrobił.
- Ja pierdolę! Przecież on zaraz zmiażdży naszego i wpadnie w na! - rozniesie
nas w puch! Jesteśmy już martwi! -pomyślał zasłaniając twarz
- W NOGI, kurrrrwa, W NOGI!!! - krzyczy Król i wszyscy spieprzają gdzie
popadnie. Zygfryd de Loewe na swym słoniokoniu wpada na kurdupla Polaka - huk
trzask, uniósł się tylko kurz i dym...
Wielki Mistrz podjeżdża na miejsce potyczki aby pogratulować swojemu
zwycięstwa. Kurz opada, a tu straszny widok: Słoniokoń leży z obciętymi nogami,
paręnaście metrów dalej Zygfryd (całe piszczele ma pokrwawione), a Polak stoi
niewzruszony opierając się o szablę i mówi:
-Gdyby nie było „w nogi”, to bym cię zaj*..ał...
Człowiek pierwotny
wraca wściekły z wywiadówki. Z wyrzutem mówi do synka:
-Słuchaj, że masz
pałę ze zbieractwa i myślistwa, to ja rozumiem, boś jeszcze kurdupel! Ale żeby
mieć jedynkę z historii!?! Przecież to tylko dwie strony!...
Zabawne
czynności do robienia w windzie
à Naśladuj warkot
samochodu gdy ktoś wchodzi lub wychodzi
à Wysmarkaj nos i
zaoferuj chusteczkę innemu pasażerowi
à Wykrzyw w
bolesnym grymasie twarz uderzaj się w czoło dłonią mamrocząć: Zamknij się do
cholery! Wszyscy się zamknijcie!..
à Zacznij
sprzedawać herbatniki.
à Przy długiej
jeździe, kołysz się na boki zgodnie z rytmem windy.
à Gól się.
à Każdemu
wsiadającemu oferuj kotyliony z imieniem. Swój przypnij do góry nogami.
à Otwórz w
pośpiechu swój neseser lub torebkę, wsadź nos i zapytaj: Macie tam dość
powietrza?
à Stój w kącie,
nie odzywając się, w bezruchu, twarzą do ściany, nie wysiadaj.
à Dojeżdżając do
swojego piętra mamrocz poganiając drzwi aby się otwarły, usiłuj je rozewrzeć
ciągnąć, potem udawaj zakłopotanie gdy otworzą się samoczynnie.
à Pochyl się do
współpasażera i szepnij: Kontrola biletów!
à Każdego
wchodzącego powitaj serdecznym uściskiem dłoni. Powiedz, że może ci mówić per
„Admirale”
à Czyść sobie
zęby nicią dentystyczną.
à Na najwyższym
piętrze powstrzymaj wszystkich, otwórz drzwi zażadaj aby winda ruszyła dopiero
gdy usłyszysz jak rzucona przez ciebie w szczelinę moneta nie brzdęknie o dno
szybu.
à Wykonuj chińską
gimnastykę Tai Chi.
à Gap się głupio
się uśmiechając na sąsiada. Potem mu oznajmij: Mam nowe skarpety!
à Gdy wsiadzie
conajmniej 8 osób jęknij z ostatniego rzędu: Cholera, tylko nie teraz! znowu
morska choroba!
à Każdemu
pasażerowi wręczaj religijną ulotkę.
à Co jakiś czas
zamiaucz.
à Zakładaj się z
jakimś pasażerem, że zmieścisz dwuzłotówkę w nosie.
à Zmarszcz się i
zamrucz: Muszę iść, muszę iść.. Potem westchnij donośnie i powiedz: Ups!...
à Pokaż innemu
pasażerowi jakieś zranienie i spytaj, czy jemu nie wygląda na zakażenie
à Śpiewaj „Ta
Dorotka ta malutka” albo “Biedroneczki są w kropeczki” stale wciskając guziki.
à Gap się na
jakiegoś pasażera, potem oznajmij: Jesteś jednym Z NICH! i wciśnij się w
najdalszy kąt windy.
à Beknij i
powiedz: Mmmmmm... mniamuśne!...
à Zostaw między
drzwiami pudełko.
à Pytaj
wchodzącyh, czy możesz za nich wciskać ich guziki.
à Nałóż na dłoń
pacynkę i za jej pomocą prowadź rozmowę z innym pasażerem..
à Zacznij śpiew
solowy.
à Gdy w windzie
zapanuje cisza, rozejrzyj się i spytaj: To pańska komórka?.
à Graj na
harmonijce.
à Na każdym
piętrze mów: “DING!”
à Oprzyj się o
panel z guzikami
à Powiedz: „A
ciekawe od czego jest ten?” I powciskaj czerwone guziki.
à Osłuchuj ściany
windy za pomoca stetoskopu.
à Na podłodze
narysuj kredą niewielki kwadracik i zapowiedz wszystkim, że to twoja przestrzeń
osobista.
à Weź ze sobą
krzesło.
à Ugryź kanapkę i
spytaj jakiegoś pasażera: Chech o-a-y-ć oś u mje w buwi?
à Rób bąbelki ze
śliny.
à Wyciągnij swą
gumę do żucia w baaardzo długa nitkę.
à Oświadcz
demonicznym głosem: „Muszę znaleźć nowego nosiciela!...”
à Miej ze sobą
niewielki kocyk i tul go z obawą.
à Udawaj odgłos
eksplozji ilekroć ktoś naciska guzik
à Wpatruj się w
kciuk i oświadcz na głoś, że robi się coraz większy.
à Nałóż okluary z
pracowni rentgenowskiej i dwuznacznie gap się na innych pasażerów.
à Jeśli ktoś się
o ciebie otrze – cofnij się i z lękiem mamrocz: „Złe dotknięcie! Tfu, tfu na
psa urok!...”
Czemu nie przyjechałeś? – pyta kolega kolegę –
fajnie było...
- Nie mogłem. Byłem na komisariacie.
- Za co? – pyta zaskoczony kumpel.
- Za wolno jechałem...
- To w tym kraju dają mandaty za zbyt wolną
jazdę? Chyba na autostra...
- Nie, jechałem za wolno. Radiowóz mnie dogodnił!
Wstaje sobie raz leśniczy rano. Otwiera okno a
tam ścieżka biegnie przez las!
Dwóch psychicznych w wariatkowie. Jeden
rozplątuje sznurek i dziwnie się mu przygląda. Podchodzi drugi
- CO? Szukasz
KOŃCA?
- TAK!
- To nie znajdziesz, BO UCIĄŁEM...
Siedzi dwóch gości w kinie i oglądają film.
Przed nimi rozsiadło się wielkie, łyse chłopisko. Ponad dwa metry wzrostu, 120
kilo żywej wagi i tak dalej. Jeden z kumpli mówi do drugiego:
- Stary, założę się z tobą o 50 zetów, ze nie walniesz tego gościa w glacę.
Facet pomyślał chwilę i mówi:
- Spoko, nie ma sprawy. Za 50 dych stuknę go w głowę.
I sru gościa w czerep. Kolos się odwraca, a facet do niego:
- Zbyszek! Kopę lat! Co tam u ciebie?
Mięśniak lekko się wkurzył i mówi:
- Słuchaj stary, pomyliłeś mnie z kimś innym, spadaj, ok?
Minęła dłuższa chwila i znów kumpel namawia drugiego
- E, stary, raz go stuknąć, to żadna sztuka. Założę się z tobą, ze nie
zrobisz tego po raz drugi.
Facet pomyślał dłuższą chwilkę i mówi:
- Spoko. Za stówę stuknę go jeszcze raz.
I znów wali gościa w łysy czerep.
Kolo odwraca się już mocno podkurwiony i słyszy:
- Zbychu! No to przecież ja! Do klasy razem chodziliśmy! Naprawdę mnie nie
poznajesz?!!
Facetowi piana już poszła z gęby i cedzi przez zęby:
- Słuchaj, qrwa, gościu, mówiłem ci, że mnie z kimś mylisz i odpierdziel się
ode mnie, ok?!!
Po czym wkurzony na maksa wstaje z siedzenia i idzie do pierwszego rzędu.
Znów minęła chwila i kumpel zaczyna swoja gadkę po raz trzeci:
- No wiesz, dwa razy stuknąć to w sumie żadna sztuka. Też bym to zrobił. Ale
trzeci raz to ci się na pewno nie uda. Zakładam się z tobą o 2 stówy, że trzeci
raz już nie dasz rady.
Znów chwila namysłu i gość przyjmuje zakład. Wstaje, idzie do pierwszego rzędu
i wali gościa w glacę po raz trzeci. Koleś się zrywa wkurwiony jak nie wiadomo
co i słyszy:
- Zbyszek! To ty tutaj siedzisz?! A ja tam wyżej już dwa razy jakiegoś
innego gościa zaczepiałem!
Na Ziemi wyładowali Obcy, no i nawiązali kontakt
z Ziemianami. Ci pokazują im swoją technikę, kulturę, itp ... Kosmici wszystko
rozumieją, wszystko im się podoba, ale na koniec pytają:
- Fajnie, a jak się rozmnażacie?
No to naukowcy próbują im to wyjaśnić słownie,
ale goście ni w ząb nie kapują, więc naukowiec z młodą asystentką postanowili
pokazać im to na przykładzie. Rozebrali się, bara-bara, skończyli i pytają
ufoków czy rozumieją. Tamci mówią:
- Teraz tak, ale gdzie te dzieci?
- No... dzieci będą dopiero za 9 miesięcy.
- Dopiero? To po cholerę się tak
spieszyliście???
Wchodzi facet na
ławkęw parku i zaczyna krzyczeć:
- Precz z zakłamaniem!
Zaczynająsię dookola niego zbierać ludzie.
- Precz z hipokryzją!
Ludzi jest coraz więcej.
- Precz z nietolerancją!
Ludzi już jest spory tłum.
- Precz z antysemityzmem!
Wtedy podchodzi do niego jakaś babcia i mówi:
- Panie, coś się tak tych księży uczepił?...
Życie
mnie nauczyło, że...
Nauczyłem się, że nie możesz nikogo zmusić by
cię pokochał. Możesz jedynie się za kimś snuć i mieć nadzieję, że ten ktoś
spanikuje i się podda.
Nauczyłem się, że bez względu jak bardzo się byś
starał, niektórzy po prostu są idiotami.
Nauczyłem się, że zaufanie buduje się latami a
zburzyć je można ledwie podejrzeniem, nawet nie dowodem.
Nauczyłem się, że urok osobisty działa jedynie
przez piętnaście minut. Potem, lepiej miej dużego fiuta, albo wielkie cycki.
Nauczyłem się, że nie powinieneś się porównywać
z innymi; są o wiele bardziej porąbani niż byś przypuszczał.
Nauczyłem się, że można rzygać o wiele dłużej po
tym niż się wydaje, że skończyłeś.
Nauczyłem się, że jesteśmy odpowiedzialni za
swoje uczynki. Chyba że jesteśmy gwiazdami.
Nauczyłem się, że bez względu na to jak
gwałtowana i namiętna była znajomość na początku, z czasem pasja zanika, gorąc
stygnie i lepiej, żeby istniała jakaś kupa szmalu, która wejdzie na ich
miejsce...
Nauczyłem się, że czasami ludzie, po których się
spodziewasz, że przy najbliższej okazji gdy będziesz w dołku chętnie by cię skopali
– robią to.
Nauczyłem się, że nie musimy spławiać naszych
ułomnych znajomych, bo dzięki nim czujemy się zdrowiej.
Nauczyłem się, że bez względu jak bardzo
otaczałbyś ochroną swoje dzieci – zostaną i tak aresztowane i opiszą je w
lokalnej gazecie.
Nauczyłem się, że ludzie, na ktorych ci w życiu
najbardziej zależy, zostają ci odebrani przedwcześnie, zaś cała reszta mniej
ważnych- nie odchodzi nigdy.
Nauczyłem się mówić: „Pies cię je*ał, skoro masz
takie denne poczucie humoru” w 6 językach.
Przed siedzibą Chicago Trust Corporation
zatrzymuje się piękna limuzyna. Wysiada z niej dystyngowany jegomość, wchodzi
do banku i udaje się do najbliższego wolnego okienka.
- Czy może mi pan na poczekaniu wypłacić 2
miliony dolarów?
- Na czek? –
pyta kasjer
- Nie. Na rewolwer...
Przy barze
rozmawiają dwaj dziennikarze. Jeden z nich ma nietęga minę.
-Co się stało?
– pyta kolega.
-Eee,
odechciewa mi się tego wszystkiego! Im więcej się dowiaduję, tym mniej z tego
wszystkiego rozumiem.
-Słuchaj, ja ci
to wszystko zaraz wytłumaczę...
-A nie, wytłumaczyć
to ja też umiem!
Wracam sobie wczoraj do domu. Aż tu nagle coś
mnie... ŁUP w plecy. Odwracam się za siebie, patrzę... a to... chodnik!
W parkowej alejce przechodnia zaczepia
wieczorową porą kilku oprychów uzbrojonych w noże.
-Ostrzegam was, że znam: karate, aikido, kendo,
kung-fu...
Napstnikom zrzedły miny i czmychnęli
przestraszeni.
-... i
jeszcze kilka japońskich słów...
Przy barze siedzi dwóch strapionych ojców.
- Chłopak mojej córki wystrychnął ją na dudka!
- To jeszcze nic. Chłopak mojej – wydudkał ją na
strychu!...
U bram Nieba stoi jakiś człowiek. Święty Piotr
pyta go, czy ma na sumieniu jakieś złe uczynki.
-Byłem za życia sędzia piłkarskim. Kiedy
sędziowałem mecz Anglii z Walią, uznałem Anglikom bramkę, chociaż ich gracz był
na spalonym...
Hm... Nie wydaje mi się to ciężkim grzechem. Jak
dawno miało miejsce to zdarzenie?
-Bo ja wiem, jakieś pół minuty
temu...
Zabawne
rzeczy do wyrabiania w pracowni komputerowej
¨ Zaloguj się, poczekaj chwilę, spójrz przerażonym
wzrokiem i krzyknij: “O Boże, znaleźli mnie!” i wybiegnij.
¨ Śmiej się bez opamiętania przez około 3 minuty a potem nagle przestań i spójrz
podejrzliwie na tych wszystkich dookoła, którzy patrzą na ciebie.
¨ Pisz jak w transie, często robiąc pauzy by spojrzeć
z szatańskim uśmiechem na sąsiada.
¨ Przyjdź przed innymi i popodłączaj komputery do nie swoich monitorów. Przez chwilę pracuj normalnie. Wtem spójrz ze zdumieniem na monitor i z paniką
w oczach wczołgaj się pod stół.
¨ Przed uruchomieniem komputera złóż mu niewielką
rytualną ofiarę.
¨ Przynieś do biura piłę łańcuchową, ale jej nie włączaj. Jak cię ktoś spyta,
powiedz tajemniczym głosem: „Na wszelki wypadek...”
¨ Poproś kogoś o zapasowy dysk. Jak się ktoś zgodzi, rozepnij rozporek i wyjmij
dysk. Powiedz z roztargnieniem „Ups, zapomniałem!”
¨ Za każdym razem gdy wciskasz Enter albo gdy
komputer potrzebuje czasu na wykonanie operacji, złóż błagalnie ręce i jęcz:
„Bożeproszębożeproszębożeproszębożeproszę...” wykrzyknij „YES!!!” gdy skończy.
¨ „Wojna na pendrajwy!”
¨ Włóż
w usta słomkę a ręce do kieszeni. Próbuj pisać uderzając w klawisze słomką.
¨ Jak masz obrotowy fotel, w czasie gdy komputer obrabia dane obracaj się
śpiewając „Lion Sleeps Tonight”. Może być sama przygrywka.
¨ Próbuj
wkłożyć kasetę Ninetendo do napędu DVD . Jak się nie uda,
wezwij szefa pracowni.
¨ Wydrukuj
dzieła wszystkie Shakespeare’a, jak już skończysz (czyli jakieś 2 dni później
powiedz, że właściwie chciałeś tylko pewien cytat.
¨ Na biurku ustaw sobie oprawiony w ramkę portret aktualnego premiera. Głośno
oświadcz, że to cię inspiruje.
¨ Weź klawiaturę i wejdź z nią pod biurko. Pisz tak wszelkie dokumenty. Jak
zobaczysz szefa, zacznij się skarżyć na fatalne warunki pracy.
¨ Zaśmiej się złowieszczo, wykrzyknij” Wszyscy sczeźniecie w płomieniach” po czym
kontynuuj pracę.
¨ Przynieś
odrobinę suchego lodu podłóż tak, żeby sprawiał wrażenie, że twój
kopmputer zadymił.
¨ Każdemu klawiszowi przypisz jakąś nutę. Gdy naciśniesz jakiś klawisz, głośno
zanuć jego ton. Cały dokument pisz w ten sposób.
¨ Spróbuj zjeść swą mysz.
¨ Przy
dokonywaniu obliczeń wyjmij liczydło i powiedz, że czasem stare sposoby są
najlepsze.
¨ Graj w ping ponga na najpotężniejszym komputerze w pracowni.
¨
Wykonuj
głośne sapanie uderzając stale ten sam klawisz. Aż zauważy to sąsiad. (Możesz
cały czas walić w spację żeby ci nie zepsuć roboty. Potem spójrz na klawiaturę
sąsiada. Walnij kilka razy w jego klawisz Delete wymazując cały wyraz. Robiąc
to, pytaj: „A twój Delete działa?” Potrząśnij ze zdumieniem głową i zacznij
znowu walić w spację na swoim komputerze. Zagrywaj w ten sposób aż zmażesz
sąsiadowi jakieś pół strony. Wtedy wykrzyknij: „A niech mnie, przecież cały
czas waliłem spację! To i nie dziwota, że mi nie zmazywało. Sorka!...” Wydrukuj
swój dokument i wyjdź.
¨ Wyjmij dysk z kieszeni i schowaj. Zawołaj szefa laboratorium i powiedz mu, że twój komputer pożarł dysk. Dla większego efektu, posmaruj obrzeże kieszeni
klejem w płynie. Dodaj że twój komputer się ślini.
¨ Gap
się na ekran sąsiada, zrób zagadkową minę, wybuchnij śmiechem i spytaj: „Sam to
zrobiłeś?” Śmiej się dalej, weź pod pachę swoje rzeczy i wyjdź chichocząc całą
drogę.
¨ Wskazuj
na ekran palcem. Nuć pod nosem coś w wymyślonym języku i wykonuj skomplikowane
gesty przez minute lub dwie. Naciśnij Enter, potem... nagle odskocz rycząc:
KRYYYYYĆ SIĘ!!!!! Wyjrzyj spod stołu wróć do komputera i z ulgą westchnij:
„Oooo! Świetnie! Tym razem się udało...” Z kamienną twarzą wróć do pisania.
¨ Łaź po laboratorium i walcz z wyimaginowanymi robalami próbując je
zadeptać.
¨ Zobacz, kto jest na łączach. Wyślij zupełnie obcej osobie zapytanie. Gadaj z
nim jakbyś go znał całe życie. Odwieś się zanim się zorientuje, że gadała do
niego zupełnie obca osoba.
¨ Przynieś
ze sobą mały magnetofon z nagranymi absurdalnymi dźwiękami. Włącz go i udawaj,
że to z twojego komputera. Wyglądaj na zagubionego.
Wyjmij ołówek i zacznij pisać po ekranie. Skarż się głośno, że rysik nie
działa.
¨ Przyjdź
do pracowni wpiąwszy we włosy kilka okazów rzadkich kwiatów. Stale się
uśmiechaj. Napisz jakieś zdanie, zaśmiej się z pełnią szczęścia na licu,
wykrzyknij: „Jesteś wręcz cudowny!” i ucałuj
ekran. Powtarzaj to po każdym zdaniu. Z narastaniem twojej ekstazy
zacznij również całować klawiaturę. W końcu przytul do siebie sąsiadkę, potem
opiekuna sali. I wyjdź.
¨ Wpadnij do pracowni komputerowej krzycząc: „Armageddon nadchodzi!”. Potem z
kamienną twarzą zasiądź i zacznij pisać.
Dwa dinozaury
demolują miasto. Mniejszy zaczyna nagryzać słup ze światłami na skrzyżowaniu.
-Głupi! Nie
jedz tego! – woła większy.
-Dlaczego?
-Bo jest
jeszcze zielone...
Patty i Craig siedzą przy barze. Po chwili
wpatrywania się w siebie nawzajem Craig mówi:
- Nie mogę się oprzeć wrażeniu, ale tak sobie
myślę, że musisz być z Irlandii!
-Zgadza się – mówi z dumą Patty.
-Bo ja tez...
-Taaak? A z jakiej części?...
-Z Derry!
-Niesamowite! Ja też z Derry.
-A gdzie teraz mieszkasz?
-Tu niedaleko. Na placu Gwardii.
-Nie do wiary! To bardzo blisko mnie. Ja też
mieszkam na Placu Gwardii! A do jakiej szkoły chodziłeś?
-Do Świętego Patryka...
-Nie może być, ja też chodziłem do Świętego
Patryka! Tylko, że ja kończyłem w 1996.
-Ja też kończyłem z dziewięćdziesiątym szóstym!
-No kurde! Było nam w niebie pisane żeśmy się
musieli spotkać. BARMAN! Jeszcze jedną kolejkę!
Barman wzdycha ciężko, kręci głową i z
rezygnacją mówi do siebie pod nosem:
-Ciężka noc się dziś szykuje. Bliźniacy O’Leary
znów się upili!...
Do wielkiej międzynarodowej korporacji zgłosił
się student na praktykę. W pierwszy dzień sięga po telefon, wykręca numer
działu administracyjnego i woła do słuchawki:
- Kawę, tylko q*rwa migiem!
- Czy zdajesz sobie sprawę, z kim rozmawiasz,
głupcze?
- Nie- warknął praktykant.
- Tu mówi Robert Robertson. Prezes korporacji,
głupcze!
- A wiesz ty, szmaciarzu jeden, z kim masz do
czynienia?
- Nie- mówi z oburzeniem prezes Robertson.
-To dobrze – powiedział student i odłożył
słuchawkę.
Rekin finansjery w pewnej chwili zdenerwowany
zwraca się do swej asystentki:
-Linda! gdzie mój ołówek?
-Za uchem!
Słuchaj Linda, w interesach czas to pieniądz.
Każda sekunda się liczy. Za którym uchem?
Łowi sobie
facet rybki nad brzegiem jeziorka. Nie idzie mu wcale. Ale człowiekowi obok
biorą jak szalone. Niefortunny wędkarz nie wytrzymuje. Podchodzi i pyta
zdumiony:
-Proszę pana,
mam nowiuteńki kosztowny sprzęt i nic nie złapałem, a pan na jakiś byle patyk nałapałeś już dobrych
parę kilo. Na co pan je łapiesz?
Na maść na
syfa!
To na to biorą
No sam pan
widzisz!
A gdzie to
można dostać?
W każdej
aptece.
Jegomość pędem
jedzie do miasteczka i wpada do apteki:
-Dzień dobry,
poproszę maść na syfa!
Na to aptekarz
drwiąco:
-A co, złapał
pan?
-Nie, ale znam (wykonuje ręką gest „morowo”, „na fest”:
zaciśnięta pięść przy piersi, łokieć uniesiony na wysokość barku) TAAKIE
MIEJSCE!!!
W kinie, faceta z przodu szturcha jakiś gość z
tyłu:
Te, łysy! Chcesz krakersa?
Facet się obraca i szepcze:
-Proszę pana! Po pierwsze, nie jesteśmy na „ty”.
Po drugie, nie jestem łysy a po trzecie, nie chcę żadnego krakersa!
Po dłuższej chwili częstujący znowu szturcha
nieszczęsnika i pyta:
- Łysy! Zapalisz?
Facet silnie zdenerwowany odwraca się i mówi:
- Panie! Mowiłem już panu, że nie jestem łysy. A
po drugie, to jest kino i tu się nie pali. NIE! Nie chcę zapalić!
Częstujący wzruszył ramionami i wyjął sobie
papierosa. Nie minął kwadrans, a tu znowu słychać:
- Te, łysy! Napijesz się ze mną?
A tu całe kino chórem prosi:
- ŁYSY! NAPIJ SIĘ Z NIM...!
Jimmy i Johny zginęli w wypadku. Jimmy poszedł
do piekła, a Johny do Nieba. Po pewnym czasie Johny’emu pozwolili zstąpić do
piekieł odwiedzić przyjaciela. Prowadza do go przestronnej sali, a tam Jimmy
siedzi z puszką piwa w ręce i nagą, seksowną blondynką na kolanie.
Widząc to Johny wkurzył się i z żalem mówi do
diabła:
- To ma być piekło? No sam zobacz!
Na to diabeł:
-Ty się popatrz dokładniej! Ta puszka ma w
spodzie dziurę. A blondynka NIE!
Dyrektor cyrku ogłosił konkurs na pogromcę lwów.
Zgłosiło się dwoje młodych ludzi. Urocza blond dziewczyna i młody chłopak.
Dyrektor spojrzał groźnie i powiada:
-Nie będę owijał w bawełnę. To bardzo ostre
zwierzę. Poprzedniego pogromcę zjadł. Mam nadzieję, że nie jesteście amatorami.
Zresztą, proszę: tu jest cały sprzęt: krzesło i bat, jest też – jakby co –
spluwa... Idźcie na arenę i pokażcie, co umiecie. Kto pierwszy?
Zgłasza się dziewczyna.
Przechodzi obojętnie obok oferowanego krzesła,
pejcza. Nie chce też żadnej broni. Wchodzi do klatki z lwem. Też zaczyna
groźnie kręcić się po klatce i ryczeć. Szykuje się najwyraźniej do ataku.
Nagle... dziewczyna jednym ruchem zrzuca z
siebie ubranie i naga staje przed lwem, prezentując swe doskonałe, nagie
ciało...
Wszystkim opadają szczęki... Lwu też. Staje jak
zamurowany. Kładzie się na ziemie i potulnie czołga się do stóp pięknej
treserki. Wysuwa jęzor i zaczyna lizać dziewczynę po stopach. Potem po udach i
łydkach. Po chwili kładzie swój wielki łeb u jej stóp.
Dyrektor cyrku nie posiada się ze zdumienia,
szturcha łokciem młodzieńca i pyta:
-W życiu takiego numeru nie widziałem. Pan by
potrafił coś więcej?
Młody chłopak odpowiada pewnie:
-Jasne! Niech pan tylko zabierze tego lwa...
-Tatusiu,
pokaż jak słoniątka biegają!
-Nie
syneczku. Już wystarczy...
Tatusiu,
proszę pokaż jak słoniątka biegają!
-Nie
kochanie, słoniątka są zmęczone!
Malec jednak wcale nie
ustępuje:
-Pokaż
jak słoniątka biegają!!! Tak baaardzo proszę... Ostatni raz...
-No dobrze: PLUTOOOON! MASKIIII WŁÓŻ! Jeszcze trzy okrążenia!!!
(ja wiem, to powinno być w kawałach żołnierskich, ale odpadłby element zaskoczenia)
Kelner pyta gościa w restauracji:
-I jak panu smakowało?
-Szczerze mówiąc, jadałem już znacznie lepsze...
-Na pewno nie u nas...
Przy barze siada jakiś jegomość i mówi do
barmana:
- Poproszę podwójną whisky i w naparstku, dla
kolegi.
Zdziwiony barman nalał trunek do szklanki i do naparstka i patrzy
zaciekawiony. A tamten wyjmuje zza pazuchy niewielkie pudełko. Zdejmuje z niego
wieczko a pod nim zdumionemu barmanowi ukazał się maleńki człowieczek. Jakieś
sześć, dziesięć centymetrów wzrostu. Dość że oburącz chwycił naparstek i
wyżłopał trunek w okamgnieniu.
- To jeszcze raz to samo dla kolegi!
Barman osłupiały nalewa jeszcze jednego
naparstka i sytuacja się powtarza. Na pytanie, ile się należy, barman macha
ręką i tylko niedowierzając własnym oczom pyta gościa:
- Panie, nic nie policzę, ale powiedz pan tylko,
czy on mówić też umie?
- Czy potrafi mówić? Pewnie że potrafi! Franek,
opowiedz panu barmanowi jak byliśmy na safari i jak powiedziałeś czarownikowi
żeby się poszedł pi***ć!
Pewien pan złowił sobie złotą rybkę.
-Puść mnie, a spełnię twoje życzenie!
Po namyśle, wędkarz mówi:
-Pragnę, abym zawsze wygrywał jak jest jakieś
losowanie albo konkursy...
-Stanie się tak, jak sobie życzysz –
odpowiedziała rybka.
I już przy pierwszym losowaniu Lotto facet
zgarnął główną nagrodę. Nakupował sobie masę różnych dóbr, ale ponieważ mu
jeszcze dużo zostało, postanowił poużywać sobie życia i wybrał się w podróż
dookoła świata. Zawędrował któregoś dnia do Indii. Po wyczerpującej pieszej
wędrówce poczuł się bardzo samotny, więc zszedł do nocnego baru. Spotkał tam
prześliczną Hinduskę, której zaproponował jak to się mówi „wspólną kolację
ewentualnie połączoną ze śniadaniem”. Dziewczyna zgodziła się i spędziła z nim
noc. Rano, mężczyzna obudził się i zaczął się dziewczynie przyglądać. Zdumiony
stwierdził, że ma ona między brwiami duże czerwone kółeczko. Nie zwrócił na nie
wcześniej uwagi, ale teraz go wyraźnie zafrapowało. Postanowił, że -nie budząc
dziewczyny- sprawdzi co jest pod spodem. Zaczął więc delikatnie zdrapywać
paznokciem. W końcu zdrapał... i wygrał Citroena!
Student spotyka
studenta w akademiku po zakończonej sesji:
-Zdałeś już
wszystko?
-Nie. Jeszcze
pościel...
Przyszła baba
do mleczarni i dostała z bańki.
Na peron wpada
zdyszany turysta. Podbiega do konduktora:
-Panie! Jaki to
pociąg?
-Niebieski...
-Ale DOKĄD?!?
-Do połowy...
Dwaj koledzy
rozmawiają po wyjściu z kina:
- I jak ci sięfilm
podobał?
- Nie bardzo.
Dokładnie taki sam, jak książka. Nawet zasnąłem w tym samym miejscu...
Trzech
zawodników brało udział w zawodach polegających na przeżyciu w ekstremalnych
warunkach. Aby wygrać, należało wypić mnóstwo bimbru, następnie uścisnąć łapę
niedźwiedziowi oraz zgwałcić Japonkę (a była to mistrzyni wschodnich sztuk
walki)
Pierwszy
poszedł Żenia. Ale padł, bo miał słaby łeb.
Drugi poszedł
Sasza. Wypił, ale wynieśli go w kilku kawałkach.
Na końcu do
boju rusza Wania. Bez problemu wypił bimber i wpadł do pieczary. Za chwilę słychać ryki oraz potworne odgłosy walki. Za
chwilę... Słaniając się na nogach, Wania wychodzi z pieczary i mówi bojowo:
-No? To gdzie
jest ta Japonka, co jej miałem rękę podać?...
Przez prerię jedzie Chudy Jimmy. W pewnej chwili
podjeżdżają do niego Indianie i jeden z nich pyta:
- Znasz Koczisa?
- Nie- odpowiada kowboj. I dostaje od Indian łomot.
Kowboj z podbitym okiem jedzie dalej. Po jakimś czasie
podjeżdżają do niego inni Indianie.
- Znasz Koczisa?
-
Nie...
I ponownie dostaje łomot. I to go zmusiło do
przemyśleń.
Nie minęła godzina, a tu znowu pojawiają się Indianie.
- Znasz Koczisa?
- Znam, jak Boga kocham, znam! – zapewnia kowboj.
- Koczis, znasz go? –pytają Indianie jednego z gromady
- Nie.
- jgyMƒ^Mé`® !!!
Ordynator
oprowadza młodego psychiatrę po oddziale szpitala psychiatrycznego:
- Tutaj jest sala Napoleonów, a tutaj- mechaników
samochodowych...
- A gdzie oni są? Nikogo nie widzę!
- Leżą pod łóżkami i naprawiają...
Do dyrektora cyrku przychodzi facet i mówi:
Mam świetny numer!
-?
- Skaczę z 10 metrów głową w dół na betonowa
płytę. I to bez żadnych tricków, zabezpieczeń, styropianowego betonu itd. Po
prostu: głową w beton. Za jedyne 500 złotych
- Panie, to niemożliwe!
- No to ja pokażę.
Facet
wspina się na szafę stojącą w gabinecie pod ścianą, skacze i wali głową w
beton. Płyta pęka w drobny mak, a typek podnosi się chwiejnie i zataczając się
idzie do wyjścia.
- Świetne, genialne! Angażuję pana! Cieszy się
dyrektor.
- Rezygnuję !- jęczy facet.
- Ale dlaczego?
- Bo ja nie wiedziałem, że to tak boli...
Jedzie Schwarzenegger w radzieckim autobusie i w pewnej
chwili podchodzi konduktor:
- hej, wasz biliet pażałujsta!
Schwarzenegger napinając mięśnie:
- ja .. Schwarzenegger!!
Konduktor nie daje za wygraną:
- te.. biljet!!
Schwarzenegger z rosnącą niecierpliwością:
- ja Schwarzenegger !!!!!!
@#$%
Konduktor jest jednak upierdliwy:
- biljet !!
Wtedy Arnoldzik bierze monetę rublową, wkłada w kasownik
... i jeb z całej siły... Wyjmuje podziurkowaną monetę i podaje konduktorowi. A
ten:
- Nu, było tak od razu...
I przedarł monetę na pół...
Siedzi dwóch pijaczków w knajpie. Piją ostro. Około
północy:
- Wiesz stary, muszę już iść.
- A daleko masz?
- Nie, na Matejki, tu zaraz obok.
- Tak? Ja też mieszkam na Matejki. Dwanaście.
-
Co ty!? To jesteśmy sąsiadami. Ja pod dwójką na parterze.
- Zaraz... To JA mieszkam pod dwójką!
- Chwilunia....... Zenek???!?
- TATUŚ?!!!!!!?
Twój
Humoroskop 3
Ponieważ
trochę czasu upłynęło od rozpoczęcia lektury, oto nowy choro-skop na
nadchodzący okres reszty Twego życia:
Baran (20.III -
19.IV)
Masz w sobie pionierskiego ducha, umiesz doprowadzić
innych do poruszenia. Jesteś choleryczny, niecierpliwy
i masz gdzieś dobre rady. Jesteś wrzodem na dupie
społeczeństwa.
Byk (20.IV - 19.V)
Jesteś osobą praktyczną i upartą. Cechuje cię zawziętość
buldoga i pracujesz jak cholera. Większość bliźnich uważa
cię za upartego dupka. Jesteś ni mniej ni więcej tylko
wrednym, pieprzonym komunistą!
Bliźnięta (20.V - 20.VI)
Jesteś szybkim i inteligentym człowiekiem. Większość ludzi
lubi cię, bo jesteś biseksualny. Jednak od innych oczekujesz
zbyt dużo dając w zamian za zbyt mało. Innymi słowy:
jesteś tanią gnidą. Bliźnięta są znane z uprawiania
kazirodztwa.
Rak (21.VI - 21.VII)
Jesteś sympatyczny i masz wiele zrozumienia dla problemów
innych ludzi. Oni sami uważają cię za ciężkiego frajera.
Zawsze odkładasz sprawy na później. Dlatego nigdy w życiu
do niczego nie dojdziesz.
Prawie wszyscy klienci publicznej służby zdrowia i opieki
społecznej to Raki.
Lew (22.VII - 21.VIII)
Uważasz się za urodzonego przywódcę. Inni raczej uważają,
że się wszędzie wpier*lasz. Większośc Lwów to bydlaki.
Jesteś próżny i nienawidzisz szczerej krytyki. Twoja
arogancja jest obrzydliwa.
Ludzie spod Lwa to złodzieje.
Panna (22.VIII - 21.IX)
Jesteś
osobą logiczną i uporządkowaną. Od
twojej pedanterii twoim znajomym aż się chce
rzygać...
Jesteś beznamiętny i zimny. Często zasypiasz w trakcie uprawiania
seksu. Przeważnie Panny nadają się doskonale na kierowców autobusów i alfonsów.
Waga (22.IX - 22.X)
Jesteś
osobowością typu artystycznego. Trudno dociera do ciebie to, co się dzieje w
rzeczywistym świecie. Jeżeli jesteś mężczyzną, jest bardziej niż prawdopodobne,
że jesteś gejem. Szansę na dobrą pracę i bogactwo są znakomite. Większość
kobiet spod znaku Wagi jest dobrymi prostytutkami.
Wszystkie
Wagi umierają na choroby weneryczne.
Skorpion (23.X - 21.XI)
W
interesach jesteś szują i nie wolno ci ufać. Osiągniesz szczyty powodzenia, bo
nie masz w sobie ani krzty moralności. Większość ludzi spod znaku Skorpiona
zostaje zamordowana.
Strzelec (22.XI - 20.XII)
Jesteś optymistą i entuzjastą. Masz nieodpartą skłonność
do polegania na szczęściu. Bo nie masz żadnych talentów.
Większość Strzelców to pijacy lub ci, co się szprycują.
Inni ludzie mają z ciebie niezły ubaw.
Koziorożec (21.XII - 19.I)
Jesteś osobą konserwatywną i nie lubiąca podejmować
ryzyka. Robisz niewiele lub zupełnie nic. Jesteś leniuchem.
Nigdy w dziejach nie było żadnej znaczącej osoby spod
znaku Koziorożca.
Koziorożce nie powinny stać zbyt długo w jednym miejscu,
gdyż wyrastają im korzenie i zmieniają się w drzewo.
Wodnik (20.I - 18.II)
Masz umysł nowatorski i posiadasz inklinacje do
dokonywania postępu. Czyli łżesz jak pies.
Z drugiej wszak strony, masz skłonności do beztroski i brak
ci zmysłu praktycznego, co powoduje że do upadłego
powtarzasz własne (i cudze) błędy.
Ludzie uważają cię za głupka.
Ryby (19.II1 - 9.III)
Masz wybujałą wyobraźnię i często wydaje ci się, że jesteś
śledzony przez CBŚ lub CIA. Masz znikomy wpływ na swych
kolegów, a ludzie brzydzą się z powodu twego puszenia się
przyznaną ci władzą. Brak ci pewności siebie. Generalnie
rzecz biorąc, jesteś tchórzem.
Ryby robią mniejszym od siebie stworzeniom okropne rzeczy.
No comments:
Post a Comment