Tuesday, 21 March 2017

Abonament 1.0

Ten wpis będzie po polsku. Jest to wyraz mojego szczerego  obywatelskiego protestu przeciw gangsterskiemu "skokowi na kasę" mojego narodu. Chodzi o "podchody" agend rządowych jak by tu położyć rękę na niepłaconym abonamencie. Sprawa jest bardzo poważna, bo do gry wciąga się niegodziwie szacowne instytucje jak Poczta Polska. Próbuje się narzucać się na jej barki ponadnormatywne obowiązki polegające na donoszeniu do organów o fakcie posiadania niezarejestrowanych odbiorników rtv. Po to aby potem uderzyć z roszczeniami.
Tylko czy rzeczywiście jest to abonament niezapłacony? Śmiem wątpić. 
Posłużę się w moim rozumowaniu następującym konstruktem myślowym (publikowałem go już parokrotnie w gronie najbliższych na forach w sieci, ale teraz w wersji nieco rozbudowanej publikuje na blogu).
Zamknij więc na chwilę oczy (w przenośni, bo z zamkniętymi oczami trudniej jest czytać teksty 😊) i wyobraź sobie rzecz następującą:
Jak co dzień po porannej toalecie, ubraniu się, wychodzisz z domu z zamiarem porannych zakupów. Zaglądasz do piekarni, oczarowany pięknym zapachem i wyglądem, kupujesz jak zwykle bochenek ulubionego przez Ciebie i rodzinę chleba oraz stosowną ilość ciepłych, smakowitych bułek. Płacisz, bierzesz kwitek i zadowolony wracasz w rodzinne pielesze. Wszyscy zadowoleni. I oto pewnego pięknego dnia do drzwi Twego zacisznego domu (my home is my castle!) puka w gniewie jakiś zapracowany poczciwy osobnik. Na zapytanie, w czym możemy mu pomóc, ów wybucha gorzkim oskarżeniem, że jesteśmy mu winni pieniądze za pieczywo, które do tej pory zjadaliśmy. Zaskoczeni usiłujemy się dowiedzieć jak to możliwe, przecież za ulubione pieczywo zawsze płaciliśmy żądaną kwotę. Mamy na to nawet rachunki. Słysząc to, nasz zgorzkniały rozmówca wybucha gniewem i z wściekłością oświadcza, że jest młynarzem i że PIEKARNIA SIĘ Z NIM NIE ROZLICZYŁA. Więc czuje się okradziony, a ponieważ wie, że to ja zjadałem jego produkty, więc przychodzi do mnie po należność. A musisz wiedzieć, że on ma szwagra w policji, więc "lepiej dawaj po dobroci, bo jak nie, to inaczej pogadamy..." 
Teraz możesz już otworzyć symbolicznie oczy i zamyślić się nad tym, co przed chwilą tu naskrobałem. Dokładnie taka sytuacja zaistniała w naszej chorej rzeczywistości. 
Szwagier to oczywiście rząd z aparatem nacisku i nieposkromionym apetytem na niewpłacone jeszcze na rządowe konta nasze (w pocie i znoju zarobione) pieniądze.
Piekarnia to dostawca treści programowej poprzez sieć telewizji kablowej. Ma doskonałe rozeznanie ILE KOMU KIEDY SPRZEDAŁ. I czego nie sprzedał.
Rozgoryczony gniewny i roszczeniowy młynarz u Twych bram to nikt inny jak przedstawiciel firmy państwowej, która oferuje towar, na który systematycznie spada zainteresowanie czyli popyt.  
I tu pro memoriam cytat z "Zakazanych piosenek 60-tki" 
Ogromna sala, lśniący parkiet,

Rąbie orkiestra znany temat

Wodzirej, hostess pięć na bramce

I tylko kurwa ludzi nie ma!
(autor Janusz Sokołowski* )

Wypisz wymaluj kwintesencja tarapatów, w jakich tkwią od dekad państwowe media. Prawem kaduka roszczą sobie prawo do GWARANTOWANYCH ZYSKÓW (nb. jak zagraniczne banki w Polsce) i jakakolwiek postawa sprzeczna z ich optymistycznym założeniem jest traktowana jako przestępstwo równe niemal niepłaceniu podatków. 

A nieszczęsny gostek, który drzwi otworzył, to Ty. Uczciwy, rzetelny obywatel, który swoje odpracował i zapłacił. Powinien spojrzeć młynarzowi w oczy, wziąć głęboki oddech i silnym, pewnym głosem odpowiedzieć: 
-Zaszła pomyłka. Niech pan sobie stąd idzie. To bardzo dobrze, że ma pan szwagra w policji. Na pewno bardzo się przyda. Zaraz dam panu na karteczce adres, gdzie może pan swoich koneksji użyć. A teraz żegnam pana życząc miłego dnia. 
I wręczamy osłupiałemu (nie wiedzieć czemu) interlokutorowi adres piekarni.
I dokładnie tak powinniśmy postąpić my, obywatele tego chorego kraju. Wyjaśniam dlaczego. Podobnie jak to się dzieje przy zakupie pieczywa, gazu, elektryczności, płacimy za dany produkt tylko raz. To na dostawcy produktu, a nie na konsumencie, spoczywa obowiązek rozliczeń z poprzednimi ogniwami łańcucha dostaw. Rzeczywistość oto przedstawia się w przeważającej ilości przypadków tak, że jako odbiorcy programów telewizyjnych nie jesteśmy posiadaczami anten telewizyjnych odbierających nadawane w eter fale. Kupujemy telewizor, zamawiamy PAKIET OKREŚLONYCH kanałów i po podłączeniu instalacji, na ekranie pojawiają się WYŁĄCZNIE wysłane przez dostawcę zakupione produkty wedle naszego wyboru. Jest już dwudziesty pierwszy wiek i czas to dostrzec. Roszczenia byłyby prawomocne, gdybyśmy odbierali na naszych odbiornikach sygnał otrzymywany bezpośrednio od producenta (stacje nadawcze radia i telewizji). Ale my dostajemy z "kablówki" treści zakupione. I jeśli komuś się roi, że nie zapłacono mu wystarczająco za jego rzetelną być może pracę, to niech swoje wysiłki zwróci ku instytucjom, od których de facto POWINIEN się domagać zadośćuczynienia. Nie od obywateli, którzy już za kablówkę dokonali zapłaty. My możemy jedynie służyć pomocniczo jako argument w sporze z pośrednikami. Jako się rzekło, dostawcy sieci kablowych mają w swej ewidencji dokładnie co do sztuki ilość klientów, którym dostarczają konkretne abonamentowe treści (przy okazji przypominam, że gross oferty kablowej telewizji to kanały płatne, podobnie jak to powinno być z naszymi mediami). Wygląda na to, że nieuczciwi dystrybutorzy sygnałów kablowych z zagranicznymi stacjami się dogadali co do należności (a może nie?...), a z rodzimymi mediami nie. I obie strony patrzą na nas jakbyśmy to MY MIELI ZAPŁACIĆ. Problem w tym leży wszak, że jest jeszcze ten "szwagier w policji", i on jak płatna dziewoja służebna, ochotnie poświadczy, że zapłacić młynarzowi rzeczą nieuchronną i należną jest. Nawet jeśli już zapłacono. W końcu prawda jest też taka, że firmy z branży medialnej mogą się "stawiać", nawet w sądach. A biedny telewidz jest łatwiejszy do obrobienia i zastraszenia. Do sądu taki nie poda, w ogóle, "wyżej dupy nie podskoczy". Można mu w świetle prawa interpretowanego "po wygodzie władzy" przypieprzyć tak, że mu się kredki z tornistra wysypią. To chory kraj, chora, chciwa jak gnida władza, która poza czubkiem własnego nosa nie widzi nic. I tylko: "tu. teraz, po nas choćby potop". Jak przyjdzie czas -"się znowu coś obieca i "jakoś będzie. Zapomną, a jak nie zapomną obietnic, to się powie, że "ta pani już u nas nie pracuje". To co? Płaci pan? bo zaraz zamykamy kasę..." 
Wiem, o czym mówię. Za uczciwą pracę powinno się płacić wykonawcy, dostarczycielowi produktu. Ale tylko RAZ, WŁAŚCIWEMU beneficjentowi. Jeśli gdzieś po drodze jest wyciek, należy go natychmiast zlikwidować zamiast dolewać do zbiornika i kazać płacić odbiorcy końcowemu za niedopatrzenie, a może za celowe zaniechanie.
Proszę, przemyśl mój post. jeśli uważasz, że choćby w części mam rację, podyskutuj o tym. Ze mną, w gronie rodzinnym, z przyjaciółmi... Pora aby rzeczy wyprostować i postawić na nogi. Pogadaj o tym temacie i moim blogu w rodzinie, przy piwie, na raucie, imprezie. Zachęcam do własnego zdania i komentarzy, a kto wie, może do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec zakusów haniebnych.
Pozdrawiam z wiejskiej, prowincjonalnej Norwegii.






Nie mam praw autorskich do tekstu, zamieściłem jedynie w celach edukacyjnych. Niech żyją Artyści!

3 comments:

  1. hej Boguś :-)

    po pierwsze - problem mnie nie dotyczy bo nie mam radia ani telewizora, więc nie wiem czy mogę się wypowiadać.

    jeśli mogę jednak mogę:

    wydaje mi się, że abonament RTV został wprowadzony po to, by TV mogła spełniać działalność misyjną (kultura, oświata, nauka - czyli treści które nie sprzedają się tak dobrze jak filmy z Rambo).

    (oczywiście inną sprawą jest obecna koszmarna sytuacja polityczna w TV, brak profesjonalizmu dziennikarzy polskiej TV publicznej, ich powiązania polityczne, albo to, czy TV faktycznie tę działalność misyjną wypełnia - ale to temat na zupełnie inną dyskusję).

    jednak sama idea abonamentu wydaje mi się wcale niezła, bo chciałbym by istniał nadawca, który pośród tego koszmarnego syfu wśród kanałów tv pokaże coś lepszego i nie będzie się tylko kierował słupkami oglądalności.


    pytanie - jak ściągać ten abonament.
    jest pewnie kilka dróg:
    i. tak jak jest teraz (nieefektywnie)
    ii. w cenie odbiornika mogłoby być ukryte parę lat abonamentu
    iii. operatorzy kablowi i tvsat byliby odpowiedzialni za ściągnięcie opłaty (ale wtedy pomijamy sporo ludzi, którzy odbierają tv jedynie "z powietrza")

    ReplyDelete
  2. Cóż, pozazdrościć nieposiadania telewizora. Wygląda na to, że już niedługo przestanie to władzy przeszkadzać. Jeszcze nie jesteśmy w tym stadium, ale już widać światełko w tunelu. I niestety jest to POCIĄG... Zanosi się na to. Od paru dni słyszę w mediach, a nie śledzę tematu na bieżąco- że trwają przymiarki, aby płacenie abonamentu powiązać jakoś z PIT-em. czyli innymi słowy: żyjesz=musisz płacić za RTV, dokładniej za TVP i PR.
    Mam do Ciebie wielki szacunek ale jeśli idzie o to jedno, to moim zdaniem się mylisz. Abonament RTV nie został wprowadzony by TV mogła realizować jakąś misję. To kolejne kwoty do zagospodarowania na bieżąco, na co tylko jest w danej chwili władzy potrzeba. Jak OFE, jak ZUS czy wszelkie inne składki, które uiściliśmy i są już na ICH KONCIE. Ponieważ w Konstytucji nie ma nawet słowa na temat nienaruszalności środków wpłaconych na konkretny ponoć cel, więc "używajmy świata, póki służą lata". Dla tych gnid, które są władne zarządzać wydawaniem kwot nie ma nic świętego. Jak w umowie o pracę, wykorzystują ten ostatni paragraf zakresu obowiązków: "Oraz inne działania zależnie od sytuacji i potrzeb". I tyle. Obawiam się -obym był złym prorokiem- że niedługo i Ciebie wybitnego nieposiadacza odbiornika TV władza wciągnie w strumień potencjalnej gotówki do odebrania. A nawet jakby coś w Konstytucji było na temat nienaruszalności środków wpłaconych z konkretnym przeznaczeniem? No i co z tego? Się ustali z Trybunałem żeby było OK. Mądrzy ludzie mówią ze smutkiem: "Polskie prawo, ale prawo." :(
    Jeszcze coś do misji. Taka mi się kipiąca przekąsem refleksja nasuwa, że dookoła nas są nieprzeliczone rzesze ludzi, którzy dotąd NIE KUPILI BIBLII. Może by tak od nich zacząć opodatkowanie i działalność misyjną. Z tym, że to trudniej zrealizować w praktyce. I oczywiście podzielenie się honorariami za prawa autorskie jest o niebo trudniejsza.
    Nie masz TV i dobrze ale władza się ośmieli bo ma szwagra w policji. Przed oczyma staje mi scena z "Kingsajza" J. Machulskiego gdy nadszyszkownik Kilkujadek z fałszywą troską w głosie peroruje bohaterowi w areszcie śledczym, że gdyby tak "kingsajz dla każdego", to już niedługo "Tylko my dwaj byśmy tu zostali by zaplatać koniom grzywy." I TU ICH BOLI. Skoro doprowadziliśmy tego konia do wodopoju, to nie osiadajmy na laurach. ZMUŚMY go by się napił!.. Mimo, że woda niesmaczna albo wręcz trująca. Nic świętego, panie. Nic...

    ReplyDelete
  3. Witam dyskutantów,
    pomysł na rozliczenie obowiązkowego dla obywatela abonamentu RTV wraz z kupnem odbiornika TV lub radyjka (albo wraz z kupnem anteny) nie wydaje się być OK. To raczej pomysł na domniemanie "przestępstwa", jak mówił swego czasu Pietrzak w dowcipie o gościu, u którego w czasie stanu wojennego zrobiono rewizję w chacie i znaleziono aparaturę do pędzenia bimbru. Sławny text: "To i za gwałt mnie sądźcie" - "Dlaczego?" - "Bo też mam aparaturę!".
    Między bajki włóżmy cel "misja"... Tak jak Bogdan pisze, definicja tego terminu jest bardzo pojemna i służy aktualnej władzy jako słowo wytrych, że trzeba płacić, bo jak nie oni "bidulki", to kto się zajmie tym tematem? A realnie - TV państwowa była, jest i będzie tubą propagandy aktualnej władzy (zarządzanie firmą zgodne ekonomią, rachunek ekonomiczny to dalekie tło). Aby tuba dobrze działała potrzebne są pieniążki, a te - jak niestety wiemy - najłatwiej wyciągnąć z kieszeni potulnego Kowalskiego, a coby się nie stawiał rzucamy argument "MISJA" (i wszystko jasne...).
    Uważam - podobnie jak Bogdan - że kiedy zapłaciłem za towar/usługę raz (jako klient TV-kabel), to w zupełności wystarczy. Nie chcę mieć w ofercie TVP, operator kablówki powinien mi odłączyć ten program ze swojej oferty - to DA SIĘ ZROBIĆ.
    Podobnie, kiedy mam antenę satelitarną. Płacę za te programy, które są w ofercie. Nie akceptuję oferty operatora, to szukam innego, albo (co też jest możliwe) płacę raz za ofertę kombinowaną (że co prawda nie chcę programu TVP, ale dostaję w pakiecie z programami, które chciałbym mieć). To ja dokonuję wyboru, i jeżeli stwierdzę, że jednak "to mi się opłaca" kupuję... W dalszym ciągu płacąc RAZ.
    Rozliczanie z producentem powinno być po stronie operatora. Jeżeli operator koszty opłat przerzuci na mnie (a w Polszcze tak najłatwiej), to w dobie konkurencji - szukam innego operatora...
    A co z tymi, którzy mają antenkę "starego typu" (maszt na masą drutów? Ci powinni płacić bezpośrednio nadawcy, czyli TVP.
    Aktualnie, stworzenie oprogramowania które rozdzieli te dwa zbiory (kablówka/antena sat. vs maszt antenowy) użytkowników nie jest trudne dla Państwa.
    Ci, którzy mają ochotę zobaczyć TVP w internecie, też zapłacą za dostęp, rejestrując się do logowania i wykupując abonament na tydzień, miesiąc czy tam ile kto chce.
    Nawiasem pisząc, zauważyłem, że częściej oglądam programy z kategorii "MISJA" w takich kanałach, jak Discovery Science (z odmianami), National-Geographic itp. Praktycznie, wcale nie tęsknię i nie włączam TVP.
    Jeżeli TVP faktycznie nadawałoby programy "misyjne", bez jakiejkolwiek propagandy, wtedy bym się zastanowił, czy chcę oglądać. Zapewne bym chciał, gdyż program Discovery oglądam z przyjemnością i bardzo bym biadolił, gdyby mi ktoś odłączył.
    Natomiast nie podoba mi się to, że w programach informacyjnych TVP podaje się wiadomości w formie nieobiektywnej, tendencyjnej i żeby było jasne, jeszcze w dodatku spreparowane odpowiednim komentarzem wyjaśniającym, coby lepiej zrozumieć. To mnie OBRAŻA, gdy ktoś ma mnie za przygłupa, któremu słowo (obraz, dźwięk) trzeba dodatkowo "wytłumaczyć", bo inaczej nie zrozumie...
    Takie jest moje zdanie.

    pozdrawiam wszystkich

    Piotr N.

    ReplyDelete

do Bożego Narodzenia AD 2019 niedaleko

    Z a miesiąc już będę w Kraju. Długo mnie nie było. Od maja. A przynajmniej tak się czuję (Gosia mnie koryguje że nie aż tak długo, No...