Koszerność a cena wyrobów
Encyklopedia
Żydowska przy haśle „żywność” mówi, że niewiele wiadomo o cenie żywności w czasach dawnych. W Księdze Królów znajdują
się jedynie drobne wzmianki o cenie jednego „seh” drobnej mąki i dwóch „seh”
jęczmienia, mającej wynosić jedną szeklę. Cena wołu wynosić miała sto denarów,
zaś cielęcia, barana i owcy, odpowiednio: dwadzieścia, osiem i cztery denary. Mateusz Ewangelista mówi nadto, iż cena wróbla wynosiła jeden grosz, trudno
jednak uznać to za pokarm.
W Rosji
carycy Katarzyny II od r. 1772, Żydzi stali się pełnoprawnymi poddanymi. (A pod zaborem rosyjskim była największa diaspora żydów europejskich.) Potem
podejście do nich cyklicznie się zmieniało, za kolejnego z carów- Mikołaja I -
Żydom, którzy przejdą na chrześcijaństwo, urządzano trzyletnie zwolnienie od
podatków, zaś skazańcom - sądy zmniejszały wymiar kar. To była jedna strona
medalu, z drugiej bano się ich ekonomicznego i moralnego wpływu na resztę
poddanych - „niewolników” pańszczyzny. Narzucono również większą proporcję
branych do wojska, każdorazowo, bez względu na bycie jedynym żywicielem rodziny. Kazano też Żydom dostarczać poborowych za zaległości w poborze: jeden
poborowy za każdy tysiąc rubli. W latach 1794-1817 Żydzi płacili podwójne podatki,
potem zastąpiły je specjalne żydowskie podatki. W zamierzeniu, pieniędzmi tymi
miano ożywić działalność dobroczynną, jednak istniały dowody, że nie wszystkie
pieniądze trafiały do rąk żydowskich. Założyć trzeba, że wszelkie fiskalne
pociągnięcia w sposób bardzo znaczący wpływały na cenę za żywność i usługi
świadczone przez tę mniejszość. Naczynia połączone, sprzężenie zwrotne. Z rokiem 1831 wprowadzono bardzo płynny
przepis, który nakazywał kupcom żydowskim płacić dodatkowo, gdyby okazało się,
że wpływy od miejscowych Żydów były zbyt małe - stan taki miał miejsce do roku
1856. Aby wspierać żydowskie szkoły, w 1844 r. wprowadzono podatek na świece szabasowe. Osiągnięto z tego tytułu przez trzy
lata 230 tysięcy rubli. Inny podatek nałożono na ubiory, oraz na słowo
pisane (od początku roku 1862 - car Aleksander II) : maksymalnie półtorej
kopiejki od wydrukowanej strony, zwolniono od niego książki do nauki języków i
książki naukowe, zezwolono aby, gdzie to możliwe, oficyny miały specjalnych,
żydowskich cenzorów. Na rozwój szkół przeznaczano też wpływy z opodatkowania
pras drukarskich: 20 rubli za ręczną, 120 za prasę średniej, a 240 rubli - za
dużej mocy.
Szukając
hasła „mięso” w Encyklopedii
Żydowskiej, znaleźć można wzmiankę o podatku
na mięso. Otóż w Austrii (jak i gdzie indziej) na społeczności żydowskie
nakładano podatek za mięso. Należność tę miano wydatkować na cele komunalne.
Aby jednak wspierać inne cele, np. działalność instytucji edukacyjnych, od
osiemnastego wieku władze terytorialne podwyższały tę należność. Jako przykład
podano Galicję po roku 1791. W królestwie Bohemii natomiast, aby zrekompensować
sobie straty z tytułu obalenia w 1782 r dotychczasowych regulacji podatkowych,
władze nałożyły na Żydów podatek od mięsa, wina i ryb. Wynosił on dwa kreutznery za funt mięsa i dziesięć kk.
za gęś. Prawo to tak ułożono, aby rzezacy musieli wydawać z każdym funtem mięsa
pokwitowanie, iż zapłacili tę należność. Nie odnosiło się to do drobiu. W tym
przypadku bowiem to sami klienci, którzy chcieli u szoheta zabić rytualnie
drób, musieli mu taki kwit wręczyć. Inaczej nie wolno mu było dokonać uboju.
Podatek ten nakładano na kontaktorów, którzy mieli w każdym mieście swych
pośredników w handlu. Była to ustalona dla całej prowincji suma, płacona
corocznie tymże pośrednikom. Byli nimi niemal bez wyjątku Żydzi. Ściągali oni
należności z okrutną skrupulatnością. Na uchylających się od płacenia tej
należności spadały ciężkie kary. Udrękę spowodowaną okrucieństwem egzekwowania
podatku mięsnego realistycznie opisywać miał w swych nowelach żydowski pisarz
Edward Kulka.
W
Niemczech, gdzie Żydzi osiedlali się od 321 r n.e., mieli początkowo pełne
prawa do osiedlania się. Ograniczano jedynie możliwość propagowania swych
wierzeń wśród innych. Z czasem wzięli się za lichwę. Potem, w czasie krucjat, praktycznie opanowali udzielanie pożyczek, rzemiosło i handel. Płacili wtedy
nieco większe podatki niż inni. Ogólnie rzecz biorąc, niemieccy cesarze rościli
sobie prawa do posiadania Żydów na
zasadach własności (od czasów starożytnego Rzymu), a nie opodatkowywania ich.
Jedynie cesarze Luksemburga podchodzili do sprawy inaczej, tj. sprzedając
książętom i wolnym miastom po wysokich cenach prawa do opodatkowywania i nakładania
grzywien na Żydów. Powodowało to cykliczne odpływy w rejony mniej
niegościnne i „przeprosiny” od rejonów, gdzie ich uciskano, w nadziei zwabienia
ich - powrotu i ożywienia lokalnej koniunktury. Po zdobyciu znaczącego kapitału
łamano obietnice pełnej ochrony przed uciskiem, czasem plądrowano. Było to
długie lata stałą praktyką. Z czasem Niemcy stały się głównym zalążkiem
antysemityzmu.
(Rozumianego jako niechęć do Żydów. NB, wielu ludzi nie wie, że termin ten oznacza też nastawienie antyarabskie, jako że Arabowie również są Semitami)
„Encyklopedia
Orgelbranda” z roku 1900 tak oto wyjaśnia termin „koszerne”: znaczyło w
stylu urzędowym podatek nałożony na Żydów od mięsa i drobiu zarzynanego podług
przepisów religijnych żydowskich, używanego na codzienne pożywienie przez
Izraelitów.
Praca pod
tytułem: „gospodarka mięsna w Polsce”, śp. profesora Pezackiego przytacza
dane dotyczące podziału zysku z opłat pobieranych na hali hurtowej miasta
Warszawy. Dokonywała tego powołana Komisja Międzybranżowa. trudno w tym miejscu
mówić o jakichś represjach w stosunku do Żydów. Po wyegzekwowaniu połowy zysku
na potrzeby administracyjne, resztę dzielono pomiędzy 7 organizacyj, w tym
sześć procent przypadało na Żydowski Związek Rzeźników, zaś aż czterdzieści
osiem procent dla Cechu Zrzeszonych Rzeźników (Żydów).
(Pozostałe organizacje i % zysku to: Cech Rzeźników Warszawskich (Chrześcijan)- 19.5%; Cech Wędliniarzy- 10.5%; Związek Kupców Chrześcijan Przemysłu Mięsnego- 9%; Stowarzyszenie Wyrębywaczy Mięsa- 4% i Polski Związek Przedsiębiorstw Wędliniarskich- 3%)
Wynika z tego pośrednio, iż mięso sprzedawane za koszerne było droższe
niż pozostałe. W pracy tej wspomina się również o ekonomicznych konsekwencjach
decyzji, jakie podejmowali pieczątkarz i rzezak co do tego, czy mięso lub
zwierzę jest nieczyste czy koszerne. Cena mięsa koszernego była podówczas
wyższa niż „trefnego”. Bardzo często do mięsa niekoszernego zaliczano tzw.
„zady”, zaś do koszernego „przody”, działo się tak również i z tego powodu, że
zbyteczne było wówczas dość czaso- i praco -chłonne usuwanie zakazanych przez
talmudystów ścięgien i żył jako miejsc narażonych na pozostawanie krwi.




Jak się można było przekonać, czasem ceny były pochodną ekonomiczną decyzji władzy lokalnej - obcej. Z różnych przyczyn nakładano na Żydów podatki lub finansowe szykany. Właściwie płacono je często za bycie Żydem po prostu. Czasem sytuacja była nieco lepsza i, pomimo ściągania tych podatków, pieniądze te służyły jednak społecznościom żydowskim.
Dziś, gdy niemal wszędzie panuje wolny rynek, ceny za
produkty koszerne są jedynie pochodną wyższego
standardu surowca i nadzoru
kaszrutu. Innym powodem
wyższych cen za żywność koszerną mogą być wcześniejsze koszty inwestycyjne, związane z nabyciem stosownego sprzętu,
licencji, know-how o technologii,
modernizacją sprzętu posiadanego czy adaptacji procesów do nowych wymogów.
Historycznie praktykowany ekonomiczny
nacisk na Żydów w praktyce zmuszał do określenia wysokości cen tak, aby
zapewnić godziwy zarobek i przetrwanie w danym układzie społeczno -ekonomiczno
-prawnym. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że zwłaszcza w USA prężnie działało
szereg organizacyj, które kwestowały na rzecz, przyszłego państwa żydowskiego w
Palestynie. Pieniądze zbierał na przykład wielki acz niedoceniony i lekceważony
przez rodaków heroiczny wizjoner Izraela - Herszl,
ukazany w „De Profundis” M.
Wańkowicza. Najczęściej kwestowanie odbywało się w dzielnicach zamieszkałych
przez Żydów, ale nie tylko. Wydaje się rzeczą prawie pewną, iż ta dobrowolna
danina, składana na rzecz na przykład U.J.A., była przez amerykańskich Żydów
doliczana do ceny jako stały element kosztorysu. Poniekąd pozostałością tego
systemu są nadal nadsyłane przez Żydów z lokalnych diaspor na świecie, głównie
rzecz jasna, ze Stanów Zjednoczonych, pieniądze
na pomoc dla Izraela. Do niedawna
płacił również amerykański podatnik. Kongres Stanów Zjednoczonych, uznając
rejon Bliskiego Wschodu (zwłaszcza pokój
tamże) za strefę o żywotnym dla Ameryki znaczeniu, wspierał był państwo
żydowskie kwotą około trzech miliardów dolarów rocznie.
Przy opisie rozwiązań, jakie bywają w świecie stosowane
do oznaczania koszerności, mówiłem o tym, że niektórzy producenci sami deklarują koszerność swego
produktu i że co prawda klient naraża się na ryzyko, ale też deklaracja wcale
nie musi wykluczać faktycznej koszerności wyrobów.
Pan J.K. Mikke po wielokroć mówił: „Gdy nie bardzo wiesz, o co w tym
wszystkim (sporze) chodzi, to prawie na pewno chodzi o pieniądze.” Wspominałem,
iż czasem trudne warunki finansowe (choć również np. niedostateczna informacja,
brak kontaktów i tp.) zmuszają ludzi, którzy pragną produkować rzeczy koszerne
do wydawania sobie samym certyfikatu, przy poniechaniu ubiegania się o
świadectwo oficjalne. Wyjaśnijmy sobie otwarcie, iż również tu chodzi o
pieniądze. Spór rabinów toczony niedawno o to, który z nich jest naczelnym na Polskę, to również
zmaganie o zachowanie strefy wpływów na terytorium naszego Kraju. Funkcje
rabina niosą ze sobą także prowizję pełnienia funkcji nadzorczych nad
koszernością. Gdy pisałem we wprowadzeniu o heczszerze, wspomniałem o dwóch
rodzajach agencyj dokonujących nadzoru koszerności. Zaznaczyłem też, że bez
względu na rodzaj agencji, oba typy placówek wymagają pokrycia kosztów pobytu i
dojazdu. Maszgiah dokonuje inspekcji odpłatnie, co skądinąd nie jest niczym
zdrożnym. Ktoś liczący na zyski powinien
zapłacić temu, kto się do tych zysków przyczynił z racji swej profesji czy
powołania. W konsekwencji, firmy produkujące
towar poświadczony świadectwem inspektorów nadzoru kaszrutu tak kalkulują
sobie ceny, ażeby przychody z tytułu uzyskania tego papieru i tym sposobem
uruchomiona promocja wyrobów,
przewyższały znacznie koszty samego prowadzenia nadzoru. Prof. Joe M. Regenstein
wyjaśnia, że na cenę koszernej żywności wpływa dyspozycyjność (np. bliskie
położenie) agencji nadzoru kaszrutu - wpływ
kosztów dojazdu i pobytu, stosownych opakowań, plomb heczszerim, a także rodzaj samego produktu. Przyzna chyba
każdy, że jeśli idzie o produkcję wody mineralnej, groszku w puszce czy
przypraw - ryzyko utraty koszerności jest minimalne, ergo: częstotliwość wizyt
inspektora może być znacznie niższa niż wymagająca stałego ciągłego
nadzoru, a czasem nawet przyjęcia na etat (albo nawet kilkanaście etatów -de facto rezydentnych maszgiczim) inspektora w ubojni i zakładach
przetwórstwa mięsa i drobiu. Opis rygorów, którym musi sprostać koszerny ubój i
sprawienie tego typu surowców, przyprawiał Państwa przy lekturze o zawrót
głowy. Nic dziwnego, że w świadomości klientów każdy produkt sprzedawany za
koszerny, a zwłaszcza mięsa, są postrzegane jako poddawane szczególnie ostrym
rygorom kontroli. Aż się prosi więc, aby tę okoliczność „wyzyskać” jako wyższą
wartość sprzedaży. O wiele ostrzejszym i specyficznym niż opisane w
ogólnokrajowych „Polskich Normach” (nie umniejszając w niczym ich roli i
kompetencji, po prostu: „różne światy”...)
czy dyrektywach branżowych, stanowych i innych.
Nie zapominajmy jednak o tym niezauważalnym fakcie, iż żyjemy w stechnicyzowanym dwudziestym pierwszym wieku. Możemy się spodziewać, że wiele czynności inspekcyjnych co do koszerności będzie z czasem niosło ze sobą niższe koszty. A to za przyczyną np. nadzoru za pośrednictwem telewizji przemysłowej czy rewizji elektronicznej surowców konsumowanych w procesach technologicznych. Jest zrozumiałe, że instytucje kontrolne będą nadal uważały za konieczne wizyty osobiste, ale coraz częściej i powszechniej dopuszczane będą kontrole dokonywane przy udziale środków informatycznych i telekomunikacyjnych.
Prof. J.M. Regenstein podaje konkretny przykład wpływu instytucji nadzoru na cenę końcowego wyrobu -
koszernego kurczaka. Wyprodukowanie kurczaków ubijanych niekoszernie kosztować
miało (teoretycznie) zaledwie 10 centów mniej niż wynosić miała cena
koszernych. W praktyce jednak w sklepach można było kupić te kurczaki za cenę
wyższą o 25 centów w porównaniu z niekoszernymi. Jako wyjaśnienie podaje, że
różnice między „teorią a praktyką” powstają w stadium detalista : klient, a
więc ogólnie rzecz biorąc, dzięki sieci pośredników, lub też wynika z nawyku
kupowania przez klientów towarów mięsnych w małych sklepach rodzinnych, co ich
zdaniem jest lepszym gwarantem jakości. Małe sklepiki choć rzeczywiście zdają
się wyglądać na szczegółowiej przypatrujące się statusowi oraz bardziej
„osobiście” podchodzące do każdego klienta (w porównaniu z molochowatymi
megasamami), ale mała skala odbija się rykoszetem na skali pobieranej marży.
Dlatego (między innymi) duże i bardzo duże sklepy, domy towarowe i centra
handlowe na obrzeżach miast (niższe czynsze!) wypierają coraz skuteczniej droższe sklepiki w centrum. Celem
lepszego pokazania mechanizmów cenotwórczych, profesor Regenstein porównywał
przebieg procesów uboju kurczaków w zakładach produkujących wyroby nie koszerne
i koszerne. Z zestawienia tego wynikało jasno, ze zakład „niekoszerny” miał o
wiele większą zdolność produkcyjną, ubój był mechaniczny (nożami o napędzie
elektrycznym), a poprzedzał go etap oszałamiania ptaków poprzez kąpiel w
solance przez którą przepływał prąd elektryczny. W zakładach produkujących
kurczęta zabijane zgodnie z rytuałem rozbudowaniu do niebotycznych rozmiarów
urosła sekcja kontroli jakości (dokładniej: zgodności z rytuałem), pojawiły się
etaty szohetim, rytualnych rzeźników oraz ludzi zajmujących
się soleniem tuszek.
Osobna sprawą jest też usuwanie piór. Wskutek talmudycznej interpretacji bowiem, aby krew nie została w ciele - nie można po zabiciu zanurzać kurcząt w gorącej wodzie. Jak wiemy, dzieje się tak w przypadku zwykłego uboju (a ma to na celu ułatwienie usuwania piór z ptaków). Ponieważ dozwolone jest jedynie stosowanie wody chłodnej, nie można liczyć na znaczne ułatwienia przy usuwaniu piór za pomocą maszyn z gumowymi niby-palcami, stosowanymi we współczesnych zakładach. Pozostaje więc zatrudnienie dodatkowych pracownic do usuwania upierzenia.
Osobna sprawą jest też usuwanie piór. Wskutek talmudycznej interpretacji bowiem, aby krew nie została w ciele - nie można po zabiciu zanurzać kurcząt w gorącej wodzie. Jak wiemy, dzieje się tak w przypadku zwykłego uboju (a ma to na celu ułatwienie usuwania piór z ptaków). Ponieważ dozwolone jest jedynie stosowanie wody chłodnej, nie można liczyć na znaczne ułatwienia przy usuwaniu piór za pomocą maszyn z gumowymi niby-palcami, stosowanymi we współczesnych zakładach. Pozostaje więc zatrudnienie dodatkowych pracownic do usuwania upierzenia.
Koniec
końców, czas trwania obróbki od żywego ptaka do gotowego wyrobu w niekoszernej
konwencjonalnej ubojni drobiu trwa około półtorej godziny, podczas gdy w ubojni
koszernej około czterech i pół godziny. Gdy zważymy na znacznie liczniejszą
załogę, większe zużycie energii i przedłużone korzystanie z urządzeń, sprawa
wysokiej ceny staje się jasna. Ktoś spyta, jakie większe zużycie narzędzi i
czasu? Ależ proszę bardzo, przypomnę choćby specjalne wymogi, które spełniać
musi nóż rzeźnicki. Konkretniej: brak jakichkolwiek szczerb. W praktyce
przemysłowej, oznacza to konieczność ostrzenia noży (operowanie wyłącznie
ręczne, czytaj: trzeba wypłacać pensję) co kilkanaście ptaków. A noże ze
szczerbami trzeba ponownie naostrzyć. No i
jeszcze przed Paschą trzeba zwykle instalację koszerować. Że nie wspomnę o
zabezpieczeniu przed kontaktem na sklepowych półkach, przy składowaniu i w
transporcie - z żywnością niekoszerną i mleczną poprzez - przeważnie własną,
wydzieloną- sieć dystrybucji.
W sumie, klient zdecydowany kupować koszerną żywność musi
znaleźć równowagę pomiędzy pragnieniem koszernego pokarmu a zgodą woli i
możliwościami zakupu towarów o cenach nieraz znacznie wyższych od przeciętnych
(z powodu extra nadzoru w wytwórniach). Zalecane jest tedy, aby klienci
dokonywali szeregu zakupów porównawczych celem uchwycenia najkorzystniejszego
wariantu cenowego wobec standardu koszerności. W sumie: nic nowego pod słońcem.
W USA uruchomiono niedawno zakrojoną na szeroką skalę akcję mającą na celu
edukację ekonomiczną klientów odnośnie charakteru zjawisk mających miejsce w
trakcie przetwarzania i wprowadzania na rynek koszernych towarów; pomoc ta jest
skierowana do właścicieli małych ubojni i sklepików celem efektywniejszego
marketingu, zarządzania nimi, przyciągania do nich klientów nie kupujących
koszernych towarów. Niektóre kraje wprowadziły obowiązek oficjalnej rejestracji
towarów koszernych, wydzielenia w sklepach osobnych stoisk z towarami wyłącznie
koszernymi. Ba, nawet usiłują karać mandatami właścicieli, jeżeli dojdzie do
przemieszania! Sprawa bardzo trudna do utrzymania w ryzach gdy chodzi o sklepy
samoobsługowe, bo nierzadko klient się rozmyśla i odkłada towar „gdzie
popadnie”, wcale nie zaś w miejsce, z którego wziął. Zrozumiałe jest, że
wszystko kosztuje, także nowe osobne elementy składające się na stoiska,
wyposażenie tychże (a także wliczenie w cenę przyszłych mandatów za
nieprzestrzeganie separacji towarów). Także we „Wprowadzeniu”, wspominałem o
charakterze dań koszernych - płaci się nie tylko za nadzór i surowce, ale i za
tajemnicę receptury lokalnej kuchni, czasem specjalności domowej.
No comments:
Post a Comment