Gdyśmy razem oglądali komedie, albo gdy opowiadałem jakiś fajny dowcip lub gdy zdarzyło mi się przy Tacie błysnąć humorem sytuacyjnym, to nierzadko zauważał, że odziedziczyłem po Dziadku Marcinie taki właśnie specyficzny, woodyallenowski styl humoru. Że on też rozśmieszał wokół takim sposobem "z zakrętasem".
W pewnym sensie podziwiał za to swojego tatę, ale nie potrafił tak jak on.
Choć raz się zdarzyło, że rozbawił mnie do łez (byłem podówczas małym chłopcem, takim w porciętach). Autentycznie, płakałem do utraty tchu! Już wyjawiam w jaki sposób. Otóż podobno w szkole zdarzyło mu się, że wywołano Go do odpowiedzi. Miał podać jakieś przysłowie czy powiedzenie. Ale nieświadomie pomieszał dwa porzekadła w jedno. I wyszło mu, że "Kto rano wstaje, ten leje jak z cebra". Do dziś gdy sobie to przypomnę, to uśmiech powraca na liczko. Swoją drogą dzis stało się wiadomym, że na pochyłe drzewo nawet Salomon nie naleje. Ale to już inna historia...
Zabawne u Taty były rozmaite manieryzmy czy poglądy. Wiele razy ze śmieszną niemal stanowczością oświadczał, że nigdy w życiu nie założy dżinsów. Owszem, jak się Go widziało, to miewał na sobie ubrania drelichowe. Czasem nawet i spodnie. Ale jako takich, spodni typu jeans na siebie nie ubrał. I uparcie odmawiał odpowiedzi na pytanie "dlaczego". Inna jego śmieszna postawa to pamiętane od dzieciństwa wielokrotne twierdzenie, że dowolny oglądany właśnie na ekranie polski aktor to Leonard Pietraszak:

Lubił też czytywać mój zbiorek dowcipów, który można nota bene przyswoić ze stron tegoż właśnie bloga.
Gdy to jeszcze była jedynie wersja papierowa, raz opowiedziałem Mu dowcip, który spowodował, że się najpierw uśmiechnął. Potem się zadumał, zmarszczył czoło i rzekł, iż ten dowcip właśnie przewartościował jego postawę życiową. Rozjaśnił bardzo wiele niepojętych dotychczas zachowań u bliźnich. Że zaczął po jego przemyśleniu na nowo pojmować ludzkie zachowania i postawy. Później jeszcze wiele razy do niego nawiązywał. A był to kawał o zajączku, którego żona wysłała przez las do lisicy aby pożyczył patelnię... Znacie? to posłuchajcie raz jeszcze:
Zajączek został wysłany do lisicy, bo jego żonie była potrzebna patelnia. Idzie sobie lasem i rozmyśla:„Poproszę Lisową, żeby mi pożyczyła patelnię. Na pewno pożyczy. Chociaż, jak ją znam, to pewnie mi będzie marudzić, że mam szybko oddać. Ale jej powiem, że żonie jest bardzo potrzebna, to się zgodzi. Tyle, że z tymi lisami to różnie bywa. Na pewno mi wypomni, że poprzednim razem nie oddałem na czas wiertarki. Ale jak jej powiem, że żona ugotuje na zapas i że przyniosę na spróbowanie jak będę wracał z patelnią, to się zgodzi. Z drugiej strony...” I tak rozmyślając dociera do drzwi lisicy. Puka. Otwierają się drzwi. Stoi w nich uśmiechnięta Pani Lis.
-Witam. Cóż dla ciebie mogę zrobić, Zajączku?
A zajączek do niej:
-A w dupę sobie wsadź tą swoją zasraną patelnię!!!
Dający do myślenia. Wielu znanych nam ludzi snuje w głowach jeszcze drastyczniejsze i "chorsze" dialogi.
-Witam. Cóż dla ciebie mogę zrobić, Zajączku?
A zajączek do niej:
-A w dupę sobie wsadź tą swoją zasraną patelnię!!!
Dający do myślenia. Wielu znanych nam ludzi snuje w głowach jeszcze drastyczniejsze i "chorsze" dialogi.
Bo przekombinował chcąc posprzątać nadmiarowe cegły na górze domu, który stawiał...
szanowna-komisjo (samodzielne wykonanie pracy)
szanowna-komisjo (samodzielne wykonanie pracy)
Jak zapowiadałem, będzie Skrzynecki...
Piotr Skrzynecki czyta ogłoszenie z 1803. roku...
No comments:
Post a Comment